poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozdział 2

Erzaaaaa...Moje nogi...Nie czuję ich!
-Nie dziwię się Happy, ponieważ ty latasz.
Chodzili już od jakich 2 godzin po lesie ale nie znaleźli żadnej żywej duszy...
-w-wypuście mnie!
-Nie drzyj się tak, Ty mała..
W jednym momencie cała piątka zatrzymała się. Porozumieli się wzrokiem i pobiegli tam skąd dobiegł głos.

                                                              *perspektywa Natsu*

Kiedy usiedliśmy za krzakami zobaczyliśmy trójkę ludzi. Dwójka z nich to pewnie byli Ci dwaj porywacze .Po czym to poznałem? A po tym,że na ogłoszeniu było zdjęcie porwanej dziewczynki...Reszty łatwo się domyślić. Jestem geniuszem prawda? Łysy miał na sobie ubrany płaszcz,jakiś biały podkoszulek i spodenki.Nie zbyt dobrane. Drugi był a'la szatynem. Miał czarną kurtkę z szalikiem.Do tego rękawiczki i czarne spodnie.
-Ej stary-spytał się ten łysy-To może się trochę zabawimy.
-No jasne.
Kiedy chcieli jej już coś zrobić, chciałem tam pójść lecz prześcigła mnie jakaś blondynka, która do nich podeszła. Miała rozpuszczone blond włosy, a ubrana była cała na czarno. Nawet ładna ale co ona chce zrobić?!
-Hola, hola co wy robicie!?
W jednym momencie stanęli na baczność. Uśmiechnąłem się lekko. Przypomniało mi to mnie, Graya i Erze ale mniejsza.
-N-nic Lucy...a co ty tu robisz?
-Mistrz kazał mi was przypilnować głąby!
-Jak tyś mnie nazwała!?-Spytał się szatyn
-G-Ł-Ą-B! nie dość, że głupi to jeszcze głuchy!
-Ty...
Chciał ją uderzyć ale ona zrobiła unik.
-Co się stało? Czyżbyś chciał się bić i żebym znowu skopała Ci tyłek!?
-Dajesz Lucuś!
W momencie kiedy powiedział "Lucuś"w jej oczach pojawił się niebezpieczny błysk i zanim się zorientował, uderzyła go z całej pety w twarz. Odleciał na jakieś 5 metrów. Ale ma turbo w tej ręce !Normalnie jak Erza. Szatyn  podniósł się i chciał ją kopnąć w brzuch jednak ona była szybsza i uderzyła go w klejnoty. Zrobił się cały czerwony i pisnął niczym mała dziewczynka.
-No! Jeszcze raz powiecie na mnie Lucuś to nie ręcze za siebie!
Przypominała Erze kiedy się wścieknie...brr..Normalnie klon Scarlet. Ale Erza też jest miła a ona?  Wątpie.
-A teraz spierniczać, ja zajmę się małą!
Potulni jak baranki odeszli. Chciałem wziąć Ami jednak Erza zatrzymała mnie.
-Co jest...przecież ona coś jej zrobi!-Mówiłem jak najciszej, żeby...jak jej tam było...Lucy? Mnie nie usłyszała.
-Czekaj. Poobserwujmy, później wkroczymy.
Ah..no dobra, ale co ta porywaczka kombinuje?! Jak na zawołanie odwróciła się do dziewczynki. Przykucnęła i położyła jej ręce na ramiona.
-Jak się nazywasz?-Spytała się miękkim głosem...był taki...inny? tak inny od poprzedniego. Milszy.
-A-ami...
-Chciałabyś iść do swoich rodziców?-spytała uśmiechając się przy tym słodko. Ona cała była nawet sło..chwila Natsu! Co to za myśli! Chyba hormony mi buzują...
-Tak!
-Dobrze,choć musimy się pośpieszyć, ja Cię odprowadzę do nich.
-D-dobrze
Blondwłosa wzięła Ami za rękę i pobiegła z nią w prawą stronę.
-Chwila co?!-spytałem-Wcześniej ją porywają, a teraz ją oddają!? nie kumam!
-Spokój zapałko. Lepiej choćmy za tą blondi i zobaczmy czy naprawde idzie do jej rodziców.
-Jak mnie nazwałeś lodówo!?
-Chcesz się bić płomyczku!?
-Jasne!
Już mieliśmy się bić kiedy Erza posłała nam kopniaka w brzuchy.
-Spokój! Wpierw chodźmy za Lucy!
I poszliśmy. Kierowała się w stronę domu zleceniodawców. Kiedy tak z nią szła wydawała się taka dobra. Czemu trzyma z tymi dwoma idiotami? AAAAA...mój mózg zaraz się wypali! Za dużo myślę. Nagle autorka moich myśli zatrzymała się.
-O nie...-powiedziała cicho.
-Co się stało Lucy-chan?
-Oni tu idą. Domyślili  się, gdzie z Tobą idę. Muszę działać. Stój tu Ami.
Ami zrobiła tak jak jej kazała brązowooka, która wyjęła klucz. Aha-Mag Gwiezdnej Energii.
-Otwórz się Bramo Bliźniąt!-Gemini!
Kiedy wypowiedziała te słowa koło niej pojawiły się dwa niebieskie stworki, które latały w powietrzu. Jeden z nich był smutny, a drugi szczęśliwy.
-Gemini! Zamieńcie się we mnie. Pobiegnijcie do obozu i powiedzcie tym idiotom, że Ami nie żyje i niby idziecie na spacer, dobrze? Proszę.
-Dobrze Lucy!-powiedziały te dwa stworeczki i zabłysło koło nich światło. Po chwili zamieniły się w osobę która ich wezwała. Niesamowite! Pobiegły przez las, a prawdziwa Lucy wzięła Ami i pobiegła w przerwaną droge. Po jakimś czasie wyszła z lasu. Zaczęła dyszeć. Ami podeszła do niej i zapytała:
-Lucy-chan wszystko w porządku?
Dziewczyna tylko uśmiechnęła się tym swoim pięknym uśmiechem.  Ma bardzo ładn....Jezu Natsu!
-Tak, tylko trochę się zziajałam. Tylko jest problem. Nie mogę dalej z tobą iść, bo zaczną coś podejrzewać.
Tak! to moja szansa! Mimo oporów Erzy wstałem i stanąłem obok brązowookiej.

♥♥♥

Ostatni rozdział na dziś :P Jezu już was 15! no normalnie....jestem w niebie...

2 komentarze:

  1. Czytam Twojego bloga już drugi raz! Świetnie piszesz :-) Wciąż czekam może doczekam się drugiego bloga Twojego autorstwa :') Nalu ♡

    OdpowiedzUsuń