sobota, 14 lutego 2015

♥ walentynki 2015 ♥

 ***Akcja one shota rozgrywa się w czasie akcji z blogiem. To jakby..kontynuacja, ale są walentynki***

Lucy właśnie siedziała w kuchni, popijając kakao. Za chwilę miała do niej przyjść Levy, w celu wypożyczenia jej książki. Nagle blondynka usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybkim ruchem wstała i podeszła do drzwi. Otworzyła je i zobaczyła w nich małą przyjaciółkę. Jednak, zdziwił ją widok trzech toreb. Pytającym wzrokiem spojrzała na McGarden.
-Co to jest?
-Nie wiesz, Lucy?
Brązowooka zamyśliła się, wpuszczając maginie do środka. Usiadły do stołu i dopiero teraz Lucy odpowiedziała.
-Nie wiem.
-Walentynki!
-Co?! jak to!? kiedy!?
-Jutro.A w torbach mam przybory do pieczenia.
-Levy, komu przygotujesz te czekoladki?
McGarden zarumieniła się gwałtownie.
-D-dla..G-gajeela...
-To super! Na pewno mu zasmakują!
-A ty Lucy? Chodzisz już z Natsu parę miesięcy.
-Oczywiście, że dla niego. Zrobię mu czekoladki. To bierzmy się do roboty!
-Tak!
W tym momencie wstały od stołu i podeszły do blata. Levy wyciągnęła zawartość z toreb i zaczęły prace.

*W tym samym czasie u Natsu*

-Miraaa...głodny jestem!
-Już, już.-odpowiedziała z uśmiechem białowłosa.
Salamander siedział w gildii i był dziwnie przygnębiony. Chciał iść do Lucy, ale ta mu zabroniła. Powiedziała, że ma coś do roboty z Levy i ma im nie przeszkadzać.Naburmuszył się jeszcze bardziej, ale w tym momencie podeszła do niego Mirajane z jego śniadaniem. Od razu powrócił mu humor i zabrał się za jedzenie. Kiedy już skończył jeść zauważył, że Strauss spogląda na niego z dziwnym uśmieszkiem.
-Co?- spytał zdezorientowany.
-Natsu, co dajesz Lucy na walentynki?
-Walentynki? A kiedy one są?
-Jutro.
Nastała cisza pełna napięcia, po czym Salamander krzyknął na cały regulator.
-Cooo?!
Przykuło to uwagę Gray'a, który podszedł do rozmawiającej dwójki. Po chwili dołączyła się też Erza.
-Co się tak drzesz zapałko?
-Czego tu szukasz pingwinie?
-Nie pozwalaj sobie zepsuta mikrofalówko!
-Zamknij mordę striptizerze!
-CISZA!!!- krzykła Scarlet, co przyniosło oczekiwane efekty.
Dragneel opuścił swoje czoło na blat i zaczął myśleć, co może dać Lucy. Jednak nic nie przychodziło mu do głowy. Erza i Mira spojrzały na siebie znacząco.
-Natsuuu...? - spytała  Mirajane.
-Co? -odpowiedział i spojrzał na nią z nadzieją.
-Chyba wiem co mógłbyś zrobić dla Lucy.
Różowowłosy poderwał się z krzesła.
-Co?!
W tym momencie uśmiechnęła się Erza.
-Wystarczy, że...
Nachyliła się do jego ucha i szepnęła mu coś.
-N-nie zrobię t-t-tego! Jak coś sknocę to mnie zabije!
Oczy Erzy zapłonęły.
-Natsuuuu...
Ale jego już nie było. Stał przed drzwiami gildii i zastanawiał się, czy na pewno zrobić to co mu powiedziała. Po głębszym myśleniu (W moim opowiadaniu Natsu dużo myśli xd -dop. Mariki) postanowił TO zrobić, ale dorzuci też coś od siebie. Z uśmiechem na ustach odszedł.

*U Lucy*

Po około 2 godzinach czekoladki były prawie gotowe. Pozostało je tylko udekorować. Na szczęście Levy pomyślała też o tym. Rok temu nie przypuszczałaby, że zrobi coś takiego. I to jeszcze dla Gajeela! Jednak od zeszłego miesiąca są parą i to raczej normalne.
-Levy...?- odezwała się Lucy.
-Tak?
-Myślisz, że Natsu zasmakuja ciasteczka?
-Na pewno! Wiesz jaki z niego głodomor. On pożre wszystko!
-Racja.- odpowiedziała z uśmiechem.
Kochała tego głodomora, najmocniej na świecie. Jeszcze przez pare chwil jej myśli kręciły się wokół różowowłosego aż w końcu skupiła całą swoją uwagę na dekorowaniu.Postanowiła namalować na każdej czekoladce, jedno, różowe serduszko, otoczone białą posypką. Kiedy już wszystko było gotowe, dziewczyny zapakowały czekoladki dla ukochanych. Jeszcze chwilę rozmawiały, po czym postanowiły pójść do gildii.Kiedy już tam dotarły zobaczyły Gajeela, a Levy odrazu do niego podeszła. Wtedy Lucy udała się do Mirajane.
-Cześć Mira.
-Witaj Lucy! Co tam u Ciebie?
-Dobrze...a był tu dzisiaj Natsu?
-Tak, ale gdzieś poszedł.
-Aha.-powiedziała lekko zdołowana blondynka.
Chciała z nim porozmawiać. Spojrzała na wejście z nadzieją, że ujrzy tam Salamandra. Jednak nikogo tam nie było.
-Lucy, masz plany na jutrzejsze walentynki?
-Nie.
Mira uśmiechnęła się tajemniczo.
-To za niedługo będziesz miała.
-Co?- Lucy nie wiedziała o co chodzi.
-Nie, nic, to nic ważnego.
-A ty Mirajane? Masz jakieś plany?
-Tak! Laxus mnie zaprosił.
-To fantastycznie! Na pewno będziecie się razem świetnie bawić! Wybacz ale idę do domu, bo muszę coś zrobić.- odpowiedziała z uśmiechem/
-Dobrze!- odparła szczęśliwa Strauss. Nikomu by tego nie powiedziała, ale była zakochana w Laxusie już od dłuższego czasu.
Blondynka wyszła z gildii, dzięki czemu nikt nie widział jak uśmiech zamienia się w smutek. Dlaczego Natsu jej  nigdzie nie zaprosił? A może nie wie? Nie...chyba tyle wie....Więc czemu? Może nie chciał z nią nigdzie iść? Ale przecież są parą, więc chyba powinien? A może chce z nią zerwać? Z takimi myślami zmierzała w stronę domu. Kiedy była pod drzwiami, usłyszała dziwne dźwięki. Zdezorientowana otworzyła drzwi. Nikogo nie było, jednak poczuła dziwny zapach...dym? Dochodził z kuchni. Udała się tam, a wtedy ja zamurowało. W środku stał Natsu, który trzymał palącą się patelnię. Blondynka piskła i szybko wyrwała palący się przedmiot z tak Salamandra. Wzięła ją pod kran i puściła wodę. Pożar zażegnany. Z pulsującą żyłką odwróciła się do Salamandra.
-Co...ty...do cholery...ROBISZ?!
Natsu nerwowo się uśmiechnął.
-Ch-chciałem c-c-c-coś ugot-t-tować.
Teraz już nie wytrzymała.
-PRZECIEŻ TY NIE UMIESZ GOTOWAĆ! CO NAJWYŻEJ POTRAFIŁBYŚ ZROBIĆ KANAPKE Z SZYNKĄ! A I TAK NIE BYŁO BY PEWNOŚCI CZY NIE SPALISZ JAKIEGOŚ KOTA!
-Ale...bo...Erza...jutro...walentynki...park...i...nooo...
Lucy trochę się uspokoiła.
-Mów normalnie.
-Dobrze. Bo jutro są walentynki i my jesteśmy parą i pomyślałem sobie, żeby coś upieci i wtedy bym Cię zaskoczył i mógłbym Cię zaprosić do parku.
Lucy uśmiechnęła się czule i przytuliła go. Chłopak odwzajemnił uścisk, po czym lekko podniósł jej głowę i pocałował. Przez jej ciało przeszedł przyjemny dreszczyk. W końcu oboje usiedli na łóżku.
-Natsu...kto Ci powiedział o tym gotowaniu?- spytała podejrzliwie.
-Ja! Nie wierzysz mi?
-Nie.- odpowiedziała natychmiast.
-Ranisz!- krzyknął Dragneel i teatralnie chwycił się za serce.
-Natsu...ja Cę znam.
-Doobrze, odpowiem alee...za pocałunek!- odpowiedział szczerząc się.
-Co?!- krzykła -a-ale t-t-to...
-To nie powiem.
Lucy zaczerwieniła się mocno, ale odpowiedziała.
-Dobra! Ale powiesz!
Salamander uśmiechnął się zadowolony.
-Erza. Powiedziała, że to romantyczne. A teraz moja nagroda.
Blondynka westchnęła, ale zamknęła oczy i pocałowała delikatnie ukochanego. Trwali tak dobrą chwilę, po czym różowowłosy wskoczył na parapet.
-Już idziesz?- spytała rozczarowana.
-Tak. Muszę iść do Hapy'ego. Wpadnę po Ciebie o 17:00 i pójdziemy do parku. Pa!
-Pa, pa!
Natsu wyskoczył przez okno. Nie mógł jej powiedzieć, że czeka go realizowanie pomysłu na prezent dla niej. Tymczasem Lucy zerwała się z łóżka i przekopywała szafę z myślą "W co ja się ubiorę!?"

*Następny dzień*

Lucy obudziła się we wspaniałym humorze. Była godzina 11:00 więc postanowiła udać się do gildii. Kiedy już tam trafiła nie mogła uwierzyć własnym oczom. Cała gildia była ozdobiona w przeróżne dekoracje - balony, papierowe serca, serpentyny i wiele, wiele innych.
-Paniczu Gray!
Blondynka zwróciła wzrok w stronę Juvii i Gray'a. Niebieskowłosa podała magowi pudełko w kształcie serca. Zapewne z czekoladkami. Chłopak spojrzał na nie zaskoczony, jednak uśmiechnął się i przyjął prezent. Juvia zarumieniła się i chwyciła za policzki, po czym zaczęła marzyć. Brązowooka uśmiechnęła się. Miała wrażenie, że za niedługo będzie kolejna para w gildii. Nieco dalej od nich siedziała Cana, która piła z Bacchusem. To dziwne, że przyszedł aż tutaj...a może chciał po prostu spędzić ten dzień, akurat z brązowowłosą? Lucy zdążyła zauważyć, że nie ma Miry, a zamiast za niej w barze jest Kinana. Pewnie wyszła już z Laxusem. Rozejrzała się za swoją niebieskowłosą przyjaciółką, ale zamiast niej zauważyła Erze z... Jellalem. Razem stali przy oknie i o czymś zaciekle rozmawiali. Wyglądało na to, że Scarlet dobrze się bawi. W rogu sali zauważyła Bisce, Alzacka i Asuke. Śmiali się i wyglądali na naprawdę szczęśliwych. W tym momencie drzwi gildii otworzyła się i weszła Levy z Gajeelem. Kiedy dziewczyna zauwazyła Lucy, powiedziała coś do czarnowłosego i udała się do Lucynki.
-Cześć Lucy!
-Cześć Levy! I jak się sprawy mają?
Malutka zaczerwieniła się jak burak.
-D-dobrze. Przyszliśmy tu coś zobaczyć, a potem idziemy do kina, a potem na spacer.
-To super. Dałaś mu czekoladki?
-Tak .Bardzo mu smakowały.
-Czyli wszystko dobrze.
-Tak. I to bardzo. A co z Natsu?
-O 17:00 idziemy razem do parku.
Levy zaniepokoiła się.
-Lucy?
-Tak?
-Ale...patrz, która godzina.
Blondynka spojrzała na zegar w gildii. Była...15:13.
-O nie! Ale jak to! Jak wychodziłam była 11:00!
-Patrzyłaś na ten zepsuty budzik?
Lucy uderzyła się w głowę. Była tak szczęśliwa, że o tym zapomniała.
-Przepraszam Levy, muszę lecieć. Baw się dobrze! Pa!
-Pa! i nawzajem!
Brązowooka niczym struś pędziwiatr wybiegła z gildii. Kiedy w końcu znalazła się w domu, udała sę do łazienki. Wzięła kąpiel, po czym ubrała przygotowane wczoraj ubrania. Następnie ułożyła fryzurę i zrobiła makijaż. Na koniec dobrała dodatki i była gotowa. Szybko poszła do kuchni i wyciągła ciasteczka, zapakowane w specjalne walentynkowe pudełko. Wsadziła je do torebki.
 (powiedzmy, że Lucy jest tak ubrana xd dop. Mariki)
Nie wiedziała która godzina, więc postanowiła usiąść na łóżku i czekać, lecz ledwo kiedy usiadła, przez okno wszedł jej ukochany.
-Cześć Lucy! (chciałam.napisać "księżniczko" ale jakoś mi nie pasowało...nie wiem czemu xd dop.Mariki)
-Cześć. To idziemy?
-Nie przywitasz mnie?- spytał Dragneel, robiąc minę szczeniaczka.
Dziewczyna zauważyła, że ma przy sobie jakichś plecaczek.
Lucy patrzyła przez chwilę na niego ale podeszła i złożyła na jego ustach słodki pocałunek. Chłopak uśmiechnął się i chwycił rękę swojej dziewczyny. Od razu wyszli z pokoju, kierując się do parku.

***

Doszli do celu po 1 godzinie. Zwykle zajęło by to 30 minut, ale kiedy rozmawiali co chwile wybuchali niepohamowanym śmiechem. Jako pierwsze, Natsu zaprowadzil Lucy nad mini jeziorko. Okazało się, że Dragneel wziął ze sbą chleb, więc mogli je nakarmić. W parku było wiele atrakcji - kafejka, cukiernia, kawiarnia, plac zabaw itd. Po 3 godzinach zaliczyli wszystkie atrakcje. Lucy była wielce zdziwiona, że Natsu niczego nie spalił i jest taki spokojny...Przy wszystkich miejscach mieli bardzo dużo tematów do rozmowy. Na koniec postanowili iść na spacer. Kiedy mijali sosne, Lucy postanowiła dać Natsu czekoladki. Zatrzymała się przed zdziwionym chłopakiem. Szybkim ruchem wyciągła prezent i wręczyła go chłopakowi.
-Bo dzisiaj są.walentynki..i..ii...pomyślałam że..no,.prosze!
Salamander uśmiechnął się na widok zaczerwienionej dziewczyny. Był szczęśliwy, że na należy tylko do niego. Wziął upominek i zanim Lucy zauważyła obdarował ją namiętnym pocałunkiem (kurnaaa...ile oni się całują >< dop. Mariki) Dziewczyna spojrzała na niego i obdażyła go ciepłym uśmiechem, który on tak uwielbiał.
-Natsu...a co masz w tym plecaku?
Różowowłosy uśmiechnął się tajemniczo i wyciągnął z niego jakichą pakunek. Zaciekawiona Lucy otworzyła go i znalazła w nim album. Był on koloru żółtego ze znakiem gildii. Zafascynowana otworzyła go. W środku znajdowały się wspólne zdjęcia jej przyjaciól z gildii. Były tam też jej wspólne zdjęcia z Natsu. Poczuła, że napływaja jej do oczu łzy szczęścia. Była tak bardzo szczęśliwa.
-Dziękuję Natsu!
Rzuciła się chłopakowi na szyje a po chwili stali tak przytuleni do siebie jeszcze bardzo długo. W końcu postanowili pójść do gildii. Myśleli, że będzie tam spokojnie...jednak ledwo uniknęli spotkania z latającym krzesłem. Rozejrzeli się, a wszędzie byli pijani członkowie gildii. Oczywiście -jak się później okazało- byli to członkowie, którzy nie mieli pary. Cały walentynkowy wystrój znikł. Kiedy tak się rozglądali nagle zaczęła sie bójka. Salamander, jak to tylko zobaczył, od razu przygotowal pięści i pobiegł w centrum walki. Lucy westchnęła zrezygnowana.
-Za długo był spokojny, co?- westchnęła
 Jednak po paru sekundach jej chłopak wrócił i pocałował ją w usta. Nagle zrobiło się cicho jak makiem zasiał i dało się słyszeć wrzaski.
- Gorzko, gorzko!
- A kiedy wesele!?
Lucy zaczerwieniła się gwałtownie, a Natsu ścisnął jej dłoń. Nachylił się do jej ucha i szepnął:
-Uciekamy?
Dziewczyna kiwnęła głową na znak zgody i uciekli przez drzwi śmiejąc się. Usłyszeli tylko jedno zdanie:
-Asuka będzię miała kogoś do zabawy szybciej niż się zdaje! (A to zboczeńcy >< dop. Mariki)

♥♥♥

Yooo! Odrazu powiem o co chodzi! Stworzyłam taki "dział" z dodatkami do opowiadania. Czyli dam tam czaasem jakieś historyjki z życia naszej pary np. Wigilia, walentynki, jakiś misje itd. Ale nie obiecuję! Dodam tylko jak będę miała pomysł i chęci. I chcę podziękować, pewnym osobom za kopa w tyłek, dzięki czmu mogłam to dodać :) one wiedzą o co chodzi xd
Fried- a tak wogóle to czemu mnie nie dałaś do dodatku?
Bo jesteś forever alone.
Fried- wcale nie!
Tak? To kogo masz?
Fried- Laxusa!
Laxus jest z Mirą. Buja!
Fried- ale ty też jesteś forever alone.
Wiem 0_o a i jeszcze przepraszam, że nie komentuje blogów, ale czytam je! Poprostu mam ich tak wiele, że...no...wiecie o co mi chodzi. Ale postaram się za niedługo powchodzić i pokomentować najnowsze rozdziały. A! i jeśli ktokolwiek tu jeszcze jest, to czy mógłby mi powiedzieć czy poprawiłam się z pisaniem od 1 rozdziału?
Fried- a w poniedziałek Marika idzie do szkoły.
Cicho! Ja nie chcęęę...tyle sprawdzianów ;-;
Fried- live is brutal and full of zasadzkas.
......
Fried- co?
Nic. Dobra to my kończymy i życzymy wesołych walentynek!
Fried- ty ich nawet nie lubisz.
Wiem i co? Napisać moge. Ej! Zniszczyłeś mi pożegnanie!
Fried- dobra, dobra. To pa wszystkim!

sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział 30 (ostatni)

Impreza skończyła sie o godzinie 5 nad ranem.Mimo tego że wszyscy już polegli,została jedna osoba.Właśnie kucała nad nieprzytomnym różowowłosy i mruczyła.
-Natsu...co ja z Tobą mam?
Była to Lucy.Impreza była naprawdę "dzika".Nawet Mirajane leżała na stoliku i spała.W tym momencie Lucy przypomniała sobie o wczorajszym dniu.Dopiero teraz tak całkowicie przyjęła sobie do świadomości,że ona i Natsu są parą.Nie wiedziała jak ma się zachowywać w jego obecności.Ma być do niego czuła i miła?Ma być normalna?Rozmyślała i rozmyślała ale nic nie przyszło jej do głowy i chociaż tego,że wczoraj było dobrze,dzisiaj  mogło być strasznie...Przypomniała sobie ich pocałunek i na jej twarz od razu wkradł się duży rumieniec.Nagle Natsu otworzył oczy i uśmiechnął się.
-Dzień dobry,Lucy!
Blondynka zastanawiała się dlaczego używa TEGO uśmiechu,od którego zawcze miękną jej kolana?Spłonęła rumieńcem i zaczęła się jąkać.
-C-cześć N-Natsu...w-w-iesz ja m-m-muszę i-iść.To p-pa!
Szybkim ruchem wstała i wybiegła przed drzwi gildii.Przyłożyła rękę do ust,a przez jej głowe przelatywały myśli typu "co to do jasnej cholery było!?".Dlaczego nie mogła zachować się normalnie!?Postanowiła pójść do domu i na spokojnie to przemyśleć.


***

Natsu leżał zdezorientowany na podłodze.Dlaczego Lucy uciekła?Zrobił coś źle?Rozejrsał się.Jedynymi osobami,które się obudziły była Mira i Gray.Wstał i podszedł do nich.
-Cześć.Mira podasz mi wody?
-Już się robi!-odparła z uśmiechem białowłosa i poszała zrealizować zamówienie.
-Natsu-powiedział Gray-gdzie jest Lucy?
-Właśnie niewiem.
-Jak to "niewiesz"?
-No...byłem nieprzytomny,a kiedy się obudziłem,Lucy klęczała nademną.Przywitałem się z nią,ale ona uciekła.
-Czemu?
-No,właśnie niewiem-odparł zrezygnowany,po czym dodał-Więc co mam robić?!
Gray chwilę się zastanowił,po czym spojrzał na Natsu.
-Może weźmiesz ją na randkę?
-N-na r-randkę!?-krzyknął Dragneel.
Tym sposobem od razu pojawiła się Mirajane z chytrym uśmieszkiem.
-Tak.Na randkę.
Białowłosa westchnęła i spojrzała ze złością na różowowłosego.
-Natsu...Lucy to twoja dziewczyna,prawda?
-No,tak.
-I pary chodzą ze sobą na randki,prawda?
-Chyba tak.
-Więc?
-Więęęc...mam ją wziąść na randkę?
-Tak!
Mira i Gray przybyli sobie piątke.Natsu spojrzał na nich przenikliwie,po czym spytał.
-A co to właściwie jest "randka"?
Mirajane i Fullbuster zrobili miny w stylu "WTF?!".Białowłosa uderzyłą głową w ladę,a Gray westchnął.
-Zapowiada się długi poranek.

***Tymczasem u Lucy***

Blondynka siedziała na łóżku.Próbowała wymyślić plan działania.Ona i Natsu są parą.Co oznacza,że powinna zachowywać się przy nim normalnie.Ale jeżeli będzie normalna,to równie dobrze mogliby być przyjaciółmi,prawda?Ale nie jeżeli zacznie się do niego kleić,to...nie,nie tego na pewno nie zrobi.Więc,co ma robić?!Może poprostu będzie go unikać przez jakiś czas,to uda jej się coś wymyślić i...
-Witaj Lucy!
Dziewczyna szybko spojrzała w strone okna i szybko rozpoznała Natsu.Akurat kiedy miała go unikać!Była tak zszokowana,że zamiast odpowiedzieć,tępo się w niego wpatrywała.Dragneel zrobił to samo.Wymiana spojrzeń trwała kilka sekund,po czym różowłosy jak gdyby nic,powiedział.
-Idziemy na randkę?
-Coooo?!
To jeszcze bardziej zszokowało blondynkę.Dlaczego on to proponuje to tak jakby była to najnormalniejsza sprawa?!Zdezorientowany Natsu,wpatrywał się na nią czekając na odpowiedź.Mira powiedziała mu co to oznacza.A jeżeli zakochani chodzą na randki,to on też weźmei Lucy.Tylko dlaczego nikt mu nie powiedział,że dziewczyny tak na to reagują.
-Jasne-powiedziała wreszcie Lucy.
Dragneel uśmiechnął się i wskoczył do jej pokoju.Szybkim ruchem ręki chwycił ją za rękę i pociągnął do okna.
-No to idziemy!-zaśmiał się.
-Co!?Już?!Ale ja nie jestem przebrana,a pozatym dlaczego do jasnej cholery,wychodzisz oknem!?
-Hę?-zdziwił się Salamander-po co się przebierać?Przecież wyglądasz ładnie.
Lucy,słysząc to odrazu się zarumieniła.Tymczasem Natsu kontynuował.
-A wychodzimy oknem,bo tak jest zabawniej.
Blondynka już chciała coś powiedzieć,ale nie zdążyła,poniewać poczuła szybki powiew powietrza.Zamknęła oczy,bo-jak się domyśliła-właśnie skoczyli przez okno.Wystraszona wtuliła się mocniej do Salamandra,a on objął ją ramieniem.W końcu poczuła,że stoi na twardym gruncie i puściła chłopaka.Westchnęła i spojrzała mu w oczy.
-Noo..to gdzie idziemy.
Salamander podrapał się po głowie.Co mu tam Mira mówiła?...
-Myślałem,że pójdziemy do wesołego miasteczka,a potem na plaże.Co ty na to?
Brązowooka wnikliwiej spojrzała na niego,ale nic nie powiedziała.Chociaż wiedziała,że on tego sam nie wymyślił,przytaknęła i ruszyła w stronę miasteczka.Po chwili poczuła,że Natsu trzyma jej dłoń.Spłonęła rumieńcem i spojrzała przed siebie.

***

Dochodzili już do miasteczka.Lucy,aż otworzyła usta z wrażenia.Pierwszy raz była w wesołym miasteczku.Zza barmy było widać górę od karuzeli,a także innych atrakcji.Natsu,widząc jej zachwyt uśmiechnął się do siebie i poszedł w stronę kas.Lucy uśmiechnęła się.Z Natsu czuła się dobrze i niepotrzebnie się tak martwiła.Zauważyła,że Dragneel wraca,więc podeszła do niego.Chłopak chwycił ją za rękę i poszli.Po jakimś czasie spacerowania,Lucy spytała.
-Gdzie idziemy pierwsze?
Natsu zastanowił się chwilę,po czym odpowiedział.
-Może na kolejkę gorską?
-Okej!
Z początku wydawało sie to dobrym pomysłem...Do czasu.Ledwo weszli na kolejkę,a Natsu zrobił się cały zielony.Wystraszona blondynka powiedziała.
-Zapomnieliśmy o twojej chorobie lokomocyjnej.
-N-nooo...ch-chyb-ba tak...
-Wracamy!
Już chciała z nim iść,kiedy kolejka ruszyła.
-O nie...-szepnęła Lucy.
Właśnie wjeżdżali na górę,a zaniepokojona dziewczyna co chwilę spoglądałą na Salamandra.Był coraz bardziej zielony.
-Jesteś pewny,że da...-blondynka nie dokończyła pytania.
Poczuli szarpnięcie i krzyki wokół siebie.Kolejka zjeżdżała.Dragneel zatkał usta ręką,ale nic nie powiedział.Lucy trzymała się barierki i zamknęła oczy.W tych pozycjach dojechali do końca.Kiedy kolejka zatrzymała się,wybiegli z niej szybkością błyskawicy.Zatrzymali się koło ławki i usiedli na niej.
-Nigdy...więcej...-wychrypiała Lucy.
-Zgadzam się-szepnął Natsu.
Spojrzeli na siebie i zaśmiali się.
-Ale nie było tak źle-powiedział różowowlosy,a Lucy mu przytaknęła.
Wstali i skierowali się w prawą stronę.To był błąd,ponieważ stała tam budka z jedzeniem.Kiedy Natsu ją zauważył,w jego oczach pojawiły się gwiazdki.Blondynka zauwazyłą to i chwyciła go za ramię.
-Tylko nie przesadź.
-Nie idziesz ze mną?
-Nie,poczekam.
-Okej.
I już go nie było.Lucy rozejrzała się i stanęła pod drzewem.Zamknęła oczy i skierowała twarz do nieba.Była szczęśliwa.Nagle poczuła,że ktoś chwyta ją za ramię.
-Natsu,już wróciłeś?
Otworzyła oczy ale to nie był Salamander.Przed nią stali jacyś dwaj faceci,szczerząc się.
-Co taka piękna dziewczyna robi tutaj sama?
-Może szukasz towarzystwa?
Lucy spojrzała na nich ze złością.
-Spadajcie.
Zaśmiali się.
-O,kotek gryziesz?
Blondynka już chciała ich zaatakować (dop.Mariki.Jaka agresywa kobita xd) ,kiedy zobaczyła przed sobą czyjęś plecy.Należały one do Natsu.
-Zostawcie ją.-powiedział.
W jego głosie było słychać zdenerwowanie.
-Koleś,co Ci?
Drugi już chciał coś powiedzieć,ale na jego twarzy znalazła się pięść Dragneela.Pierwszy chłopak odwrócił sie i uciekł przerażony.Natsu odwrócił się do Lucy.
-Nic Ci nie jest?
-Nie.A ty nic nie kupiłeś?
-Nie.Już miałem to zrobić,ale przy twoim zapachu wyczułem jakieś inne i szybko tu przybieglem.Martwiłem się.
Blondnka zarumieniła się,a Salamander chwycił ją za rękę i uśmiechnął się szeroko.
-Chodźmy kontynuować zabawę!

***

Dzień minął im bardzo szybko.Oprócz kolejki górskiej,poszli na jeszcze parę atrakcji.Natsu wygrał dla Lucy maskotkę pandy...co z tego,że spalił całą budkę?Przecież wygrał!Byli także w domu strachów,ale nie było wcale strasznie.W końcu nadszedł czas na ostatnie miejsce tego dnia-plaże.Zdążyli akurat na zachód słońca.Wiał lekki wiatr,a oni stali nad brzegiem morza.W ciszy patrzyli na zachodzące słońce.Po jakimś czasie słońce znikło,a na niebie pojawiły się gwiazdy.W jednym momencie ozimniło się.Lucy drgnęła ale zauwazył to Natsu.
-Zimno Ci?
Ale nie czekał nawet na odpowiedź.Szybkim ruchem przytulił ją do siebie.Od razu było jej cieplej.Stali tak przez chwilę po czym Salamander chwycił Lucy za brodę.Uniół ją tak,że ich oczy się spotkały.Natsu przybliżył swoje usta do twarzy blondynki.Teraz stali tak,całując się.W końcu oderwali się od siebie i brązowooka oparła czoło o klate Dragneela.
-Natsu?-spytała.
-Tak?
-K-kochasz mnie?
-Najbardziej na świecie.
-A nie opuścisz mnie?
-Nie.
-Nigdy?
-Nigdy.
Szczęśliwy,przytulili się do siebie.Oboje wiedzieli,że właśnie teraz zaczyna się nowa historia ich miłości.

♥♥♥

Ohayo!
Nareszcie.Napisałam.
Fried-Właśnie.Ileż można czekać?!
Gomene.Ale to wszystko przez wenę.Nie mam pomysłów ;-;
Fried-I wszystko zostawiasz na ostatni moment.
No.Dzisiaj zaczęłam to pisać.
Fried-Tyś to jest udana.
Wiem :) Ale szczerze mówiąc nie jestem zbyt zadowolona i trochę mi jednak smutno ;-;
Fried-Mi też.
Aha!Chciałam podziękować tym co kiedykolwiek lub systematycznie mnie komentowali.Czyli:
Lucy Heartfilia
Domi L
Patki -chan
Miku -chan
Oliwia Urbanek
CoCo Vastile
KreeoLe
Hachiko -san
Sheireen  Nihal
Joanna Jermark
KoKO !
Shizuka Kyruu
Neko Echia
seeming paradise
Arigatou!
Mam nadzieję,że przynajmniej parę osób nadal tu jest ;)
Narazie nie mam weny i pewne kłopoty osobiste.Ale postaram się kiedyś napisać jeszcze jakąś historię albo przynajmniej one shoty :) Tylko niewiem kiedy :( Ale narazie...
Fried i Marika-Papa i do następnego razu!
Ps.Taki piękny art znalazłam :3
Pps.Udanego sylwestra!

*wiadomość z przyszłości---Dziękuję wam, że dotrwaliście do końca. Mimo tych wszystkich moich błędów interpunkcyjnych i ortograficznych T^T Jak mogłam to tak pisać...Gomene ;-; Teraz mnie razi to...bardzo ;-; *

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Rozdział 29

Blondynke obudziły promienie wchodzącego słońca.Otworzyła oko,po czym ziewnęła.Przeciągnęła się i szybkim ruchem wyszła z łóżka.Udała się w stronę kuchni.W zadziwiającym tempie zrobiła sobie śniadanie i przebrała się.Przyczepiła klucze do paska i otworzyła drzwi.Kierowała się w kierunku gildii.Kiedy była już niedaleko,przystanęła.Ze środka nie słyszała żadnych dźwięków.Wydawało jej się to dziwne.Zrobiła pare kroków i znalazła się przed drzwiami gildii.Przyłożyła do nich ucho ale w dalszym ciągu nic nie słyszała.Postanowiła się nie przejmować i otworzyła drzwi.W środku panowały egipskie ciemności.Weszła głębiej do środka i wokół niej rozbłysło światło.Przymknęła oczy,po czym otworzyła je.Zobaczyła wszystkich członków gildii.Stali obok siebie.lecz zachowywali się jakoś dziwnie-byli poważni.Wystrój też był inni.Wszędzie były serpentyny,balony...Zamrugała pare razy i spytała:
-Co tu się dzieje?
Przed jej przyjaciół wyszedł mistrz.Odchrząknął i wytłumaczył sytuacje.
-Lucy.Znamy toją przeszłość i wiemy również o Zerefie.Dzisiaj byłem w radzie.Zeref został przez nich pojmany i już nam nie zagraża.
Blondynka stała osłupiała.Nie mogła uwierzyć.Nagle poczuła że jest szturchana.Odwróciła wzrok i zobaczyła Erze.Scarlet nic nie mówiąc przytuliła ją do siebie.Nadal mocno zdziwiona brązowooka nic nie mówiła.Po paru sekundach wszystko do niej dotarło,a wraz z tym do jej oczu napłynęły łzy.Makarov zaśmiał się i krzyknął.
-Z tej okazji...IMPREZA!
-Aye sir!
I rozpętała się,jak wiadomo-"dżampreza".Było huczniej niż zazwyczaj.Lucy usiadła w rogu sali i przyglądała się bawiącym przyjaciołom,lecz na jej twarzy gościł smutek.
-Ohayo,Lucy!
Podniosła swój wzrok i zobaczyła Natsu oraz Happy'ego.Uśmiechnęła się do nich i pokazała im,żeby usiedli obok niej.Salamander i kotek wykonali to polecenie,z wyjątkiem Happy'ego,który usiadł na kolanach blondynki.Spojrzał na nią i zapytał.
-Jak Ci się podoba.
-Jest super.
-Naprawdę?
-Naprawdę.
Siedzieli przez chwilę w milczeniu.W pewnym momencie Lucy podniosła Happy'ego,wstała i położyła go na swoim miejscu.
-Chcecie coś do picia?-spytała.
Pokręcili przecząco głową.Blondynka pokazała palcem,że zaraz wraca i poszła.Natsu i Happy przybliżyli się do siebie.
-Ona coś ukrywa.-powiedział Happy.
-Jest jakaś dziwna-odpowiedział Salamander.
-Natsu,co jej zrobiłeś?
-Tym razem to nie ja.
Kotek spojrzał na niego podejrzliwie.Po chwili przyszła Lucy.
-Co tacy posępni jesteście?-spytała zmartwiona.
Salamander uśmiechnął się i wstał.Chwycił dziewczynę za rękę,po czym pociągnął ją na środek sali.
-Tańczmy!

***

Około godziny 23:00,blondynka usiadła na krześle.Ciężko dyszała.Mimo że przyszła to około godziny 10:00 impreza trwała do teraz.Co chwilę ktoś prosił ją do tańca.Spojrzała na swoich przyjaciół.Erza i Mira popijały sake.Lisanna tańczyła z Bixlowem,Levy z Gajeelem,a Juvia tańczyła z Gray'em.Każdy coś robił,jednak ona nie zauważyła Natsu.Rozejrzała się jeszcze raz i nic.Ziewnęła.Postanowiła się przejść.Cichutko wymknęła się gildii,chociaż nie było to konieczne-i tak nikt by nie zauważył.Nie chciała iść jeszcze do domu,więc postanowila iść na plaże.Dzisiejsza noc była piękna.Gwiazdy świeciły mocno,a na dodatek było ciepło.Idealnie.Dziewczyna zastanawiała się gdzie jest Natsu.Tańczyła z nim trzy razy.Kiedy zaczęła tańczyć z Gray'em,on się gdzieś zmył.Ciekawiło ją to co robił,zwłaszcza że zostawił Happy'ego.Doszła do plaży.Akurat były wysokie fale.Usiadła przy brzegu,tak żeby woda dotykała jej nóg.Kiedy tak siedziała usłyszała kroki.Szybko wstała i odwróciła się.Była wystraszona,nie na żarty.
-Natsu!?-krzykła-nie strasz mnie tak!
Chłopak uśmiechnął się i spytał.
-No co ty?Ja?Taki fajny facet?
-Tak ty.Ale żeby od razu facet?
Różowowłosy nadął policzki i usiadł na brzegu morza.Blondynka zaśmiała się i przykucnęła przy nim.
-Żartowałam.Jesteś najprawdziwszym facetem.
Dragneel spojrzał na nią i uśmiechnął się.Po chwili jednak,spoważniał.
-Lucy.Co się stało?Czy to ma coś współnego z Zerefem?
A więc zauważył.Zrezygnowana usiadła na piasku i spojrzała w niebo.
-Tak.Wiem jaki on jest potężny i wiem,że Rada Magiczna nie zdoła go powstrzymać.Boję się,że znowu bedzie chciał mnie schwytać,albo co gorsza-zrobi coś wam.
Dragneel westchnął i objął ją ramieniem.Lucy zawstydziła się,ale bardziej się w niego wtuliła.
-Nie bój się-powiedział-jesteś z gildii Fairy Tail!Gdyby coś miało się stać,obronimy Cię.
-Naprawdę?
-Czy taki fajny facet mógłby kłamać?
Znowu się uśmiechnęła.
-Nie.I jak już mówiłam-czemu od razu facet?
-Facet,facet i kara Cię nie ominie!
Lucy na początku nie wiedziała o co chodzi.Jednak kiedy Natsu podniosł ręce od razu zerwała się do ucieczki.Pobiegła brzegiem,a Salamander kiedy zorientował się o co chodzi ruszył w pościg.Nagle usłyszała jak Dragneel krzyczy.
-Nie uciekniesz mi!Złapię Cię i połaskoczę na śmierć.
Blondynka roześmiała się.Nie da się złapać.O nieee.Przyśpieszyła kroku.Tak bardzo była skupiona na biegu,że nie zauważyła zbliżającego się do niej Natsu.W pewnym momencie,poczuła że jej noga o coś zachacza.Nie zdążyła zareagować,a już leżała na piasku.Chcąc szybko wstać,odwróciła się na plecy.W tym momencie wszystko zaczęło dziać się szybko.Salamander także potknął się o -jak się okazało- gałąź.Wylądował na Lucy.I pocałował.Oboje byli tak zaskoczeni,że nie mogli się poruszyć.W końcu jednak Natsu zerwał się i wstał.Patrzył zaskoczony na ziemie,zaś blondynka usiadła i zasłoniła usta ręką.Musieli przyswoić sobie to co się właśnie stało.W końcu Salamander westchnął i wstał.Podał rękę Lucy,a ona mechanicznie zrobiła to.
-Trudno.-powiedział-nie mam wyboru.
Dopiero teraz dziewczyna popatrzyła mu w oczy.Obawiała się,że powie jej że ją nienawidzi,żeby odeszła...Tymczasem Natsu westchnął ponownie i spojrzał na Lucy.
-Posłuchaj,bo powiem to tylko raz.Nie obchodzi mnie co na to powiesz,ale jak już doszło do takiej sytuacji..Ja..kocham Cię Lucy.
Lucy otworzyła oczy ze zdumienia,jednak po chwili opanowała się.Zarzuciła mu ręce na szyje,na co on tylko wydał z siebie dźwięk zaskoczenia.Chwilę tak stali po czym blondynka szepnęła.
-Ja Ciebie też kocham,Natsu.
W tym momencie Salamander przytulił ją do siebie mocniej.Był bardzo szczęśliwy.W końcu odsunęli się od siebie,a Dragneel szybkim ruchem przyciągnął do siebie Lucy,przez co ich usta znowu się połączyły.Lecz tym razem byli tego jak najbardziej świadomi.

***

Na plaży zostali jeszcze przez jakiś czas.Jednak w końcu zaczęło się robić coraz zimniej i Natsu zaproponował Lucy,że ją odprowadzi.Dziewczyna ochoczo przytaknęła.Kiedy zbliżali się do jej domu Salamander odezwał się.
-Więc teraz jesteś moją dziewczyną?
Dziewczyna poczerwieniła się gwałtownie
-No..e...chyba taaaak...
-Jak to "chyba"
-No...pocałowaliśmy się i powiedziałeś..że mnie kochasz..
-Haha!Czyli jesteś moja!
Blondynka spojrzała na niego wyzywająco.
-Jak to "twoja"?Nie jestem żadną rzeczą.
-Ooo..to już czas na pierwszą kłótnie małżeństwą?
-Nie jesteśmy małżeństwem.
-Ale będziemy.
-Skąd ta pewność?
-Kochasz mnie?
-Tak.
-Ja Ciebie też.I wychodzi na to,że kiedyś się z tobą ożenię.To logiczne,prawda?
Spojrzała na niego zaskoczona.
-Podałeś argumenty i powiedziałeś słowo "logiczne".Muszę z Tobą iść do Wendy,bo coś z tobą nie tak.
-Czemu.
-Mówisz mądre rzeczy.W twoim wypadku to nie jest normalne.
-Ejj..obraziłaś mnie drugi raz w jednym dniu.Czeka Cię kara.
Spłoszona odsunęła się od niego,jednak chłopak złapał ją za rękę.Drugą zaś zaczął ją łaskotać.Lucy zaczęła histerycznie się śmiać.
-N-Natsu..p-p-przesta-ań...-wychrypiała.
-Nie.To jest twoja kara.
Blondynka zaczęła się zwijać,lecz jej chłopak(dop.Mariki.Jak cudownie to brzmii ^^)nie zamierzał przestać.Dziewczyna,chcąc jak najszybciej przerwał atak Natsu,obmyśliła plan.Szybkim ruchem uwolniła swoją rękę i dotknęła ją policzka Salamandra.Poczuła,że jego atak słabnie.Uśmiechnęła się sprytnie,po czym obróciła głowę Dragneela i pocałowała go w policzek.Chłopak przestał ją łaskotać,a ona odsunęła się od niego,bowiem była juz pod swoim domem.Zaśmiała się.
-Haha!Wygrałam!
-Wcale nie!
-Tak.
-Nie.
-Tak.
-No dobra,niech Ci będzie.Ale ciekawe jak jutro zareagują na to w gildii.
Dziewczyna gwałtownie pobladła.
-Ty chyba nie...
-Do zobaczenia Lucy!
-Natsu,czek...
Nie zdążyła powiedzieć,ponieważ Salamandra już nie było widać.Westchnęła ciężko.Jutro czeka ją ciężki dzień...

***

Następnego dnia.

Lucy leżała w łóżku.Był już ranek.Kiedy już trochę oprzytomniała,poczuła na swoim biodrze czyjąś rękę.Odwróciła się i zobaczyła Natsu.Poirytowana szturchła go palcem w czoło.Chłopak od razu się obudził,a gdy zobaczył że to Lucy uśmiechnął się.Na ten gest na czole blondynki zaczęła pulsować żyłka.Podkuliła jedną nogę i uderzyła nią Salamandra na co on spadł z łóżka.Spojrzał na dziewczynę miną skrzywdzonego szczeniaczka.
-Lucyyy..-spytał się-czemu to zrobiłaś.
-Hentai!Co ty robisz u mnie w łóżku?!
-Śpię?
Dziewczyna westchnęła ciężko.
-A gdzie jest Happy?
-W gildii.Powiedziałem mu,że mam mu do powiedzenia ważną wiadomość.
-Ty chyba..nie..?
-Tak.Powiem,że jesteśmy razem.
-Baka!A jak oni na to zareagują!?
-Ucieszą się?
-Brak mi słów...
Dragneel wstał i skoczył na łóżko,siadając obok Lucy.
-Spoko!Będzie dobrze.
-Mam nadzieję-mruknęła.
Ręką potargała mu włosy,po czym wstała.
-Idę się przebrać,a ty tu czekaj.
-Ok.
Lekko zaniepokojona blondynka oddaliła się do łazienki.Nie wiedziała co trafi do głowy Natsu,więc wolała się pośpieszyć.
Kiedy była już ubrana,wparowała do pokoju,gdzie zostawiła chłopaka.O dziwo,siedział tak jak go pozotawiła.Rozejrzała się po pokoju,spradzając czy aby na pewno nic nie zostało stłuczone bądź spalone.
-Doobra-powiedziała-Idę zrobić śniadanie.
Salamander zerwał się z łóżka i udał się za nią do kuchni.
-A ty co tak się cieszysz?-spytała.
-Jak to?Przecież robisz jedzenie!
-A kto powiedział,że Tobie też zrobię?
-Chcesz zostawić swojego chłopaka na pastwę losu?
Lucy lekko zaczerwieniona nie mówiła już nic.Skierowała się do lodówki.Postanowiła ugotować jajecznicę.Kiedy danie było już gotowe-co nie zajęło dużo czasu-postawiła go na stole.Natsu widząc to,usiadł na krześle.Ledwo co,jego talerz wylądował przed nim on zaczął jeść.Blondynka zaczęła posiłek,a on już go kończył i zaczął sięgać po dokładke.W końcu Lucy zjadła swoją porcję,a różowowłosy piątą dokładke.
-Ile ty możesz jeść?-spytała zdumiona.
-Tyle ile potrzebuję.A teraz-mówiąc to wstał-szykuj się idziemy do gildii!
Brązowooka wstała i poszła po swoje klucze.Kiedy już je przyczepiła otworzyła drzwi i czekała na Natsu.Minęło trochę czasu,a on nie przychodził.Westchnęła i zamknęła drzwi.Znalazła się już na dworze.
-Lucyy!Co tak długo!?
Odwróciła się i zobaczyła Dragneela.No tak.Jak mogła zapomnieć?Wyszedł oknem...Podszedł do niej i chwycił ją za rękę,czym wywołał na jej twarzy rumieńce.Natsu,zobaczywszy uśmiechnął się i mocniej ścisnął jej rękę.Nie zamierzał jej już puścić.Nigdy.

***

Stali przed drzwiami do gildii.Lucy nadal miała wątpliwości,ale Natsu nie dał jej czasu na zastanowienie.Szybkim ruchem otworzył drzwi,krzycząc.
-Wróciliśmy!
Tym razem nie dostał odpowiedzi.Wszystkie pary oczu były skupione na jego dłoni,połączonej z Lucy.Pierwsza z szoku otrząsnęła się Mira i podeszła do blondynki.
-Gratuluję!Wiedziałam,że w końcu będziecie razem!
-Eh..-zająkała się Lucy-dz-dzięki Mira...
Kiedy reszta cżłonków otrząsnęła się z szoku,na parę ruszyła lawina życzeń.Blondynka była coraz bardziej zawstydzona,zaś Natsu ciągle się śmiał.W końcu podszedł do nich sam mistrz.
-Gratuluję wam,waszego szczęścia.A teraz...impreza!
-Kolejna?-szepnęła Lucy.
Nikt jej jednak nie usłyszał,gdyż jej słowa zostały zaskoczone przez głośne "Aye sir!"Lucy zwróciął się do Salamandra.
-Mówiłam,że tak będzie.
-Oj tam...mogło być gorzej.
W ty momencie podeszli do nich Erza,Levy,Gray i Juvia.McGarden chwyciła za rękę Lucy,po czym ją przytuliła.
-Wiedziałam,że będziecie razem.
Brązowooka odpowiedziała na to śmiechem,po czym podeszła do niej zaczerwieniona Erza.
-Czy..-spytała-robiliście już TO?
-Co?!-krzykła Lucy-Nie!!!
Scarlet uśmiechnęłe się tylko.Zwrócił się do nich Gray.
-Lucy...naprawdę?Wiedziałem,że do tego dojdzie,ale żeby Natsu?
-Ej.-powiedział Salamander-a co to ma znaczyć?
-Jestem jej bratem.Więc się o nią martwię,a kiedy TY jesteś JEJ chłopakiem mam wątpliwości...
Blondynka zaśmiała się i dotknęła ramienia Gray'a
-Nie martw się.Będę baezpieczna...
-A nie mówiłem!-uradował się Natsu
-...prawdopodobnie-dokończyła.
-A pozatym...-powiedział Gray.-jakim cudem znalazłeś sobie dziewczyne przedemną.
-Paniczu Gray!-odezwała się Juvia-Juvia może być twoją dziewczyną!
Czarnowłosy westchął tylko,nic nie mówiąc.Całe towarzystwo zaśmiało się.Postanowili się bawić,a wkrótce miała ich spotkać kolejna przygoda...

♥♥♥


Jejuuu..czy wy wiecie jaka ja czerwona jestem!?
Fried-czerwieńsza od raka..
Wieeem...Nic takiego tu nie było,a ja suę rumienię!Może przez ten pocałunek?
Fried-A może ze wstydu,bo dałaś tak późno rozdział?
Wiem.Mam pomysł na fabułe ale niewiem jak to ująć...A jeżeli komuś się ten rozdział nie spodobał(większość) to powiem tylko,że w następnym będzie coś związanego ze smokami...Muszę te rozdziały szybciej dodawać T^T

środa, 19 listopada 2014

Rozdział 28

Następnego dnia.Rano

Lucy obudziła się,a Natsu jeszcze spał.Spojrzała na niego i zaczerwieniła się.Przypomniała sobie jego wczoraszy pocałunek.W policzek.Ale był...
-Już nie śpisz?
Lucy szybko spojrzała wystraszona do góry.Zobaczyła uśmiechniętego Salamandra.
-Nie śpię-odpowiedziała.
-Jak się czujesz?
-D-d-obrze.
Mówiła prawdę.Nie spodziewała się,że jak to komuś powie to poczuje taką ulgę!
-To wstajemy?-spytał Natsu.
-Tak.A tak wogóle...co ty tu do jasnej cholery robisz?!
Mówiąc to,zamachnęła się nogą i wykopała Natsu.On tylko uśmiechnął się.
-Więc tak sobie pogrywasz...Luucuś?
Na czole blondynki pojawiła się pulsująca żyłka.Jak on może tak do niej mówić!?Nie podaruje!Wstała z łóżka i zaczęła powoli podchodzić do Dragneela z szaleńczym uśmiechem.
-Więc,powiedziałeś "Lucuś"?Widzę,że życie Ci nie miłe.Ale ono zaraz może się skończyć.
Na czole Natsu pojawiła się kropelka potu.Wstał i zaczął machać rękami mówiąc:
-Ja nic nie mówiłem!Ja niiigdy nic nie mowiłem!
Powiedziawszy to stanął na parapecie.Lucy westchnęła.
-Co ty robisz?!
-Uciekam przed śmiercią.Pa!
I wyszedł.Tak poprostu.Blondynka tylko przewróciła oczami i uśmiechnęła się.Nareszcie znalazła szczęście.

W Gildii.
-Wróciłem!-krzyknął Natsu,wyważając drzwi.Przyjaciele odpowiedzieli mu machnięciem rąk,po czym wrócili do swoich zajęć.Podeszły do niego Lisanna i Cana.
-Jak się czuje Lucy?-spytała brązowowłosa.
Ona i Lisanna nie znały historii Magini Gwiednej Energii.Wczoraj,kiedy do gildii przyszli Erza i Gray,nie chcieli nic powiedzieć,oprócz tego że "dowiedzieli się o strasznej przeszłości Lucy".Przez to,że Lisanna i Cana  bardzo ją polubiły-martwiły się o nią.
-Teraz jest dobrze.-powiedział Natsu.
Białowłosa uśmiechnęła się.
-Jeżeli szukasz Graya i Erzy to są na dworze.Jest z nimi Happy.
-Dzięki.
-Wy tu gadajcie-wtrąciła się Cana-a ja idę się napić.
I poszła.Salamander szepnął z uśmiechem do białowłosej.
-Jak tam sprawy z Bixlowem?
Strauss gwałtownie zarumieniła się.
-D-dobrze.A tak wogóle co Ci do tego?!
-A kto mnie pytał,o to jak pomóc mu pomóc z Bixlowem..hmmm?
-Eee...Rudolf czerwononosy?
-Niee...ty!A teraz idę do Happy'ego,Erzy i Graya.Powodzenia.
Natsu poszedł zostawiając zaczerwienioną Lisanne.

***

Gray,Happy i Erza stali przed gildią i żwawo o czymś dyskutowali.Nie zauważyli nawet Natsu.
-Co robicie?-spytał
Jego przyjaciele odskoczyli od siebie.Scarlet odchrząknęła i zaczęła mówić.
-Mamy plan.Pamiętasz jak Lucy wczoraj mówiłao jej ósemce przyjaciół,których ona i Silly poznały u Zerefa?
-Tak-odparł zdziwiony Salamander.
-Mamy zamiar ich znaleźć!-krzyknął Gray.
-Cooo?!-spytał Natsu-A jak to chcesz zrobić gołodupcu.
Gray zignorował go.
-Wystarczy,że znajdziemy ludzi o tych samych imionach,którzy zaginęli lub rzekomo umarli w tym samym dniu,kiedy ja i Lucy zostaliśmy rozłączeni.
Dragneel stał osłupiały.Gdyby im się udało Lucy byłaby szczęśliwa...
-Pomogę wam!-powiedział.
-Aye sir!-powiedział Happy.
Uśmiechnęli się.Wiedzieli,że im się uda.

2 tygodnie później.

Lucy jak zwykle szła do gildii.Natsu,Gray,Happy i Erza zniknęli 2 tygodnie temu i nikt oprócz mistrza nie wiedział gdzie oni są.Blondynka martwiła się o nich.W gildii już znali jej historię,jednak nie traktowali jej wyjątkowo,za co była im wdzięczna.Weszła do gildii.Za ladą stała jak zwykle Mira.
-Witaj Miruś!
-Witaj Lucy!Co podać?
-Wodę poproszę.
Barmana poszła po zamówienia.Fullbuster(dop.Mariki.jak to się odmienia? ;-;) odwróciła się.Bez nich było tu tak cicho.Och,jak jej ich brakowało!Nagle poczuła,że ktoś klepie ją po plecach.To była Mirajane.
-Lucy,odpłynęłaś.
-Ach...przepraszam,poprostu się martwię.
-O Natsu,Happy"ego,Erze i Graya?
Brązowooka kiwnęła głową.
-To się nie mart.Oni wrócą.
-Wiem o tym-westchnęła-ale i tak...
-Wróciliśmy!!!
Lucy gwałtownie odwróciła się,jak wszyscy z gidlii.W drzwiach zobaczyła czwórkę przyjaciół na których tak długo czekała.Wstała i podbiegła do nich.Kiedy znalazła się około 2 metry od nich krzykła:
-Gdzie wyście do jasnej cholery byliście?!
Erza uśmiechnęła się zagadkowo i powiedziała.
-Lucy,mam dla Ciebie zadanie!Idź do domu,Silly już tam czeka,a my przyprowadzimy pewną niespodziankę.
-Hę?Ale o co chodzi?
-Żadnych pytań-zaśmiał się Natsu-poprostu nam zaufaj.
Salamander nie mógł już się doczekać kiedy Lucy zobaczy kogo dla niej odnaleźli!
Blondynka z początku nie chciała się zgodzić,ale w końcu westchnęła z rezygnacją i udała się w stronę mieszkania.

***

Minęło 5minut...10...15..a jej przyjaciele jeszcze nie wracali.Lucy leżała na łóżku,a Silly czytała książke.Obie były ciekawe co to za niespodzianka.Ale musiały czekać.Usłyszały pukanie do drzwi.Przyjaciółki wstały.Ktoś otworzył drzwi.Zobaczyły Natsu,Erze,Graya i Happy'iego.Salamander uśmiechnął się.Scarlet spytała.
-Gotowe?
Obie pokiwały głowami.Erza odsunęła się i do pokoju weszli jacyś ludzie.Była ich
Blondynka otworzyła szeroko oczy,tak jak jej przyjaciółka.Czy to możliwe,że to oni...?Chłopak o białych,długich włosach zaśmiał się.
-Chyba coś sobie kojarzycie!Ale wam przypomnimy.Ja jestem Haru!
(PRZYPOMNIENIE:Zdjęcia biorę z internetu i nie mam pojęcie czy są z jakiegoś anime czy nie)

A teraz dla przypomnienia:to jest

Eriko

Hana

Fujiko

Nami

Ichiro

Masu
Osamu

Lucy upadła na kolana.Z jej oczu zaczęły spływać łzy.Nie mogła uwierzyć.Oni tu są,rozmawiają z nią...Silly też płakała.Podeszła do niej Nami i dotknęła jej ramienia.
-Nie płacz.Jesteśmy tu,prawda?
Blondynka kiwneła głową.Nie może płakać.Oni są z nią.Tak bardzo była szczęśliwa.Wstała i podchodziła do każedego z nich,obdarowywując uściskami.Silly zrobiła tak samo.Tymczasem Natsu,był zadowolony,że odnalazł ich razem z Erzą,Happym i Grayem.Lucy zaprowadziła wszystkich do salonu i usiedli.
-Ta wizyta-powiedziała-była dosyć niespodziewana i nie przygotowałam żadnych potraw...ale zrobię coś na szybko!
Kiedy to powiedziała pobiegła do kuchni.Właśnie zaparzała herbate,kiedy usłyszała:
-I jak?
Odwróciła się i zobaczyła Salamandra.Uśmiechnęła się i zarzuciła mu ręce za szyje.Wtuliła się w jego tors.I bardzo dobrze,bo nie zobaczyła jego nagłych rumieńców.
-Jeszcze się pytasz?-spytała-No jasne,że się cieszę!I wynagrodzę wam to.
Puściła go i odwróciła się,kontunuując robienie herbaty.
-A ty-rzuciła przez ramię-pomożesz mi gotować,Natsu!
Dragneel uśmiechnął się i zabrał się za pomoc.(dop.Mariki.On gotował!Apokalipsa!Cudy!)Kiedy już wszystko było gotowe-a było tego cosik-wrócili do towarzystwa.Na widok potraw,przyjaciołom ślinki pociekły.Kiedy zostały postawione na stole wszyscy zabrali się do jedzenia.Po chwili jedzenia Osamu powiedział.
-Lucy,nie wiedziałem,że potrafisz tak gotować.
Blondynka zaśmiała się.
-Wielu rzeczy o mnie nie wiesz!A pozatym,pomagał mi Natsu.
Gray zaczął krztusić się jedzeniem.
-N-natsu?-wykaszlał-a-a twoja kuchnia jeszcze stoi?!
Wszyscy zaśmiali się,oprócz Salamandra,lecz po chwili i on dołączył.Nagle wstała Eriko.Odchrząknęła i zaczęła mówić.
-Słuchajcie!Z racji tego,że nie widzieliśmy się tyle czasu,proponuję aby każdy opowiedział co osiągnął.Zgoda?
Zobaczyła przytaknięcia głowami.
-Dobrze.To może ja zacznę.Zostałam doktorem w Crocusie.Jak narazie wszystko jest dobrze!
Usiadła,a osoba po jej prawej stronie-Hana-wstała.
-Ja zostałam członkiną gildii,zostałam magiem klasy S!
Nami
-Jestem piosenkarką.Jeszcze mało znana ale staram się!
Fujiko
-Ja także jestem w gildii,lecz nie jestem magiem klasy S.Ale codziennie chodzę na misje i kiedyś nim zostanę!
Ichiro
-Jestem zawodowym rajdowcem.Dostałem się na półfinały świata!
Haru
-Dołączyłem do gildii i bardzo mi się w niej podoba.Ona jest ekstra!
Osamu.
-Ja jak większość dołączyłem do gildii i nie narzekam.Podoba mi się!
Masu
-A ja także jestem w gildii,jako mag klasy S!
Silly.
-Dołączyłam do gildii razem z Lucy.To mi wystarczy.
Lucy:
-Dołączyłam do gildii.Poznałam nowych przyjaciół dzięki którym zapominam o przeszłości.Jestem naprawdę szczęśliwa!
A potem zaczęła się impreza.Oczywiście-bez przesady-nie była w stylu Fairy Tail(czytaj:latające krzesła,wybite okna...)To była trochę bardziej pogawędka.Lucy dowiedziała się o wielu rzeczach jakie przytrafiły się jej znajomym.Wieczór minął im naprawdę szybko.Około godziny 23:00 ktoś zapukał do drzwi.Blondynka zerwała się,mówiąc "ja otworzę".Kiedy otworzyła,zobaczyła jakąś dziewczynę...


***


-Dzień dobry!-przedstawiła się nieznajoma-Ja jestem Rose i przyszłam tu po Nami.Jestem jej kuzynką.
-Witaj.Ja jestem Lucy i zapraszam do środka.
Blondynka zaprowadziła ją do pokoju.Kiedy tylko Nami ją zobaczyła wstała.
-Już?Tak szybko?-powiedziała,jakby ze..złością?
-Oj,no weź.Jest 23:00.
-oUŁ..Hehe..-zwróciła się do innych-to ja kiedy indziej wpadnę.Spotkajmy się jeszcze,ok?
Wszyscy przytaknęli jej głowami.No pewnie,że się spotkają!Dopiero co się odnaleźli i nie zamierzali znowu się rozstać.Kiedy Nami chciała wziąść Rose,poczuła opór.Dopiero teraz zauważyła,że jej uparcie stoi i na kogoś patrzy.Nami już wiedziała o co chodzi...Rose patrzyła na Natsu.Szybkim ruchem podeszła do niego i powiedziała.
-Cześć.Jestem Rose!
-E...a ja Natsu.
Rose teraz zauważyła,że obok Natsu siedzi Lucy.Szybko wcisnęła się między nimi.Od razu zasypała Salamandra pytaniami.
-Jakim jesteś magiem?
-Jaki jest twój ulubiony kolor?
-Czy kolor twoich włosów jest naturalny?
Dragneel czuł się trochę skrępowany tymi pytaniami,ale cierpliwie odpowiadał.Tymczasem Lucy,patrzyła na nich z zazdrością.Ta dziewczyna,była zdecydowanie za blisko...Nami,zauważyła,że coś jest nie tak i zacisnęła pięści.Już wiedziała co Rose kombinuje i nie spodobało jej się to.Wtrąciła się.
-Ej,Rose!Miałyśmy iść!
Ona tylko machnęła ręką.
-Oj no weź!Zostańmy jeszcze na chwilę!
Nami posłuchała jej i posłusznie usiadła na swoje miejsce.Znowu zaczęli rozmawiać,ale jakoś tak sztywniej.Rose kompletnie ich ognorowała.Ciągle zadawała pytania Natsu,zbliżając się do niego.Lucy czuła coraz większą złość,ale nie pokazała tego.Nie chciała,żeby ktoś myślał,że jest zazdrosna...Ale tak było.Nawet nie chodziła z różowowłosym więc nie ma prawa to takich sytuacji.Ale co miała poradzić?!Kiedy ta dziewczyna,tak się zbliżała a Natsu na wszystko odpowiadał...to bolało.Tymczasem Salamander,czuł coraz większą irytacje.Co ona od niego chciała?!I co ją do jasnej cholery interesowało jaka jest jego ulubiona potrawa,czy rozmiar jego buta?!Spojrzał na blondynkę,która szybko odwróciła wzrok.Westchnął.Chciał usiąść obok niej,a nie tej netrętnej dziewczyny.Nagle Rose,zwróciła się do reszty.
-Ej,a tak wogóle czy ktoś z was ma jakąś parę?
"Co ją to obchodzi?!"Pomyśleli w tym samym czasie.Ona kontunuowała.
-Więc..ee...ty! Masu!
Chłopak odchrząknął zakłopotany.
-No..ja mam narzeczoną.
-Cooo?!
Fujiko zaczęła się śmiać.
-Haha,to gratuluję!Nie sądziłam,że znajdziesz sobie dziewczynę.
-A ty mądralo?Masz chłopaka?
-Ja mam chłopaka!
Lucy wstała.
-Hola,hola!Nasze spotkanie dobiega końca,a ja się dopiero teraz o tym dowiaduję!Nie ma! Każdy ma powiedzieć,czy ma drugą połówkę czy nie!Hana.?
Zaczęła stukać palcami.
-No ja..ee...
Osamu zaczął się śmiać i objął ją za szyję.
-To jest moja dziewczyna!
Ichiro wypluł herbatę.
-I teraz nam o tym mówicie!?
Wzruszyli ramionami.Silly westchnęła.
-Ja się tam cieszę.Gratuluję!
Wszyscy im pograturowali z uśmiechem,po czym Silly kontynuowała.
-A ja jestem wolną singielką!
-Ja też jestem singlem-powiedział Ichiro  -I jestem z tego dumny!
-Ja mam dziewczynę-powiedział Haru.
-A ja nie-powiedziała Nami
-A ja mam żonę!-krzyknął Maru
-A ty,Lucy?-spytała Rose.
-No...nie mam.
Ichiro popatrzył się na nią ze zdziwieniem.
-Nie masz chłopaka?!Jaja se robisz?
-Nie.No weź,bez przesady.
Obaj zaczęli się śmiać.Natsu popatrzył ze złością na Ichiro.Czy on ją podrywa!?Ale..sa przyjaciółmi..więc...chyba nie.
-A ty?-zwróciła się do niego Rose.
-Nie.
-Serio?Taki przystojniak?-przesunęła ręką po jego torsie.
Lucy już nie wytrzymała cóż za tupet!Szybko zwróciła się do Rose.
-Chyba słyszysz,że nie ma,nie?
Dziewczyna odwróciła się do niej z drwiącym uśmiechem.
-Może teraz nie.Ale za niedługo...
Oczy blondynki wysyłały błyskawice.Była naprawdę wkurzona!Salamander,chciał szybko zmienić tor rozmów z niego.Widział,że Lucy niezbyt podobało się zachowanie Rose.Jemu też.
-A ty,Erza?-spytała Hana.
Scarlet zarumieniła się.
-Nie..tak..prawie..
-A jesteś zakochana?
-T-tak.
Fujiko zauważyła zakłopotanie czerwonowłosej,więc spytała się Graya.
-A ty?
-Nie.
-Hę?-zdziwiła się-a ta dziewczyna o której mówiłeś...Juvia?
-To nie jest moja dziewczyna!
Blondynka zachichotała.
-Ale już niedługo..
-E-ej!-zająknął się-co to ma znaczyć?
-Że jesteś w niej zakochany.
-Nieprawda!
I aż do 2:00 przkomarzali się i bawili.Pomijając momenty kiedy Rose kleiła się do Natsu.Około godziny 2:30 wszyscy zaczęli się zbierać,ale obiecali,że odwiedzą jeszcze Lucy i Silly.Erza i Gray też poszli.W końcu u blondynki zostali tylko Natsu,Nami i...Rose.Właśnie miały wychodzić,kiedy dziewczyna odwróciła się do Salamandra.Uśmiechnęła się i powiedziała.
-Dobranoc.
I...pocałowała go.W usta.Patrząca na to Lucy,skamieniała.Czułą jakby jej serce przecięło 1000 mieczy.J-jak...ona mogła!Natsu był nie mniej zaskoczony niż ona.W końcy Rose odwróciła się i wyszła.Brązowowłosa odwróciła się napięcie i chciała pujść do swojego pokoju.Uniemożliwiło jej to nagłe szarpnięcie za nadgarstek.
-Lucy,to nie tak jak myślisz.
-Nie tak jak myślę?-poczuła,że coś w niej pękło.Odwróciła się-A jak jest!Jeżeli chcesz się z nią całować,to nie w moim domu,jasne!?
-Czekaj!-krzyknął-to ONA mnie pocałowała,a ja nc do niej nie czuję!
-Pff...bo ja Ci uwierzę.
-Lucy!-zaczął panikować-gdybym chciał się z nią całować,to bym poszedł za nią.Ja jej nie kocham!Ona jest wręcz...wkurzająca!
Blondynka traciła gardę.Zaczynała mu wierzyć.Przecież widziała,że to ona się na niego rzuciła...
-Lucy.Proszę-szepnął.
Miarka się przebrała.Lucy rzuciła mu sie na szyję i z jej oczu zaczęły lecieć łzy.
-Debil.Nie strasz mnie tak już,jasne?!
Salamander uśmiechnął się.Martwiła się o niego.czy to oznacza,że..?Niee..nie możliwe,żeby go kochała(dop.Mariki.Ale się mylisz :))Blondynka odeszła od niego i otworzyła drzwi.
-Teraz możesz iść.
-Jasne!
Kiedy już miał wychodzić,nie mógł się powstrzymać.Pocałował ją w policzek,po czym prędko wyszedł zamykając drzwi.Kiedy Lucy myślała,że już poszedł-oparła się o drzwi.Po drugiej stronie Dragneel zrobił to samo.Byli szczęśliwi.Po chwili blondynka wstała i upadła na łóżko.
-Natsu.-wyszeptała.-Co ty robisz?Jak tak dalej pójdzie,moje uczucia wymkną się spod kontroli...

♥♥♥

Koniec!
Fried-Pewnie myśleliście,że się pocałują?
Ja też tak myślałam!
Fried-ty to pisałaś...
Wiem!Ale ja mam plan...
Fried-Oj ma...
Wiecie co?Chciałam to zakończyć takim jednym momentem,ale niewiem kiedy kolejny rozdział więc bez przesady XD nie męcze już was tak bardzo.Ale czy poprawiłam się z długością rozdziałów?
Fried-Nie.
*wyrzuca Frieda przez okno* zamknij się i idź kible czyść a nie mi tu gadaj!
A wiecie co...powoli zbliżamy się do końca.

wtorek, 11 listopada 2014

Rozdział 27

Mimo że nikt się nie odzywał,ani Natsu ani Lucy nie spali.Blondyce było wstyd-oto,że wszyscy przyszli tu przez jej głupią traume.Ale co miała poradzić?Panicznie bała się ciemności.Był jeszcze drugi powód.Dlaczego,do jasnej cholery,był z nią Natsu!?
-Apsik!-kichnęła.Nie,nie,nie...zdradziła,że nie śpi.Różowowłosy poruszył się i zaczęła się ich rozmowa.
-Lucy?Nie śpisz?
-Nie śpię.
-A...
-Nie dokańczaj.Pewnie chcesz się spytać,dlaczego tak bardzo się boję.
-No...tak.
-To Cię rozczaruję,bo się nie dowiesz.
Lucy odwróciła się do niego plecami.Dlaczego była taka zimna?Nie wiedziała,ale już nie chciała nic mówić,aby nie pogorszyć sytuacji.Natsu tez nie niewdział.Troche go to zabolało.W końcu ją kochał..chyba.Kiedy zobaczył ją jak bardzo się boi,postanowił jej pomóc.Zawsze.Nie chciał,żeby się na niego obrażała.Szybkim ruchem ręki chwycił ją w talii i przyciągnął ją do siebie.Jej włosy tak ładnie pachniały...
-N-natsu.co ty r-robisz?!-spytała Lucy.Nie żeby jej to przeszkadzało...
-Posłuchaj.Nie obchodzi mnie,dlaczego masz tą traume.Ale chciałbym Ci pomóc.Lecz musisz mi..nam..o tym powiedzieć.Będzie Ci łatwiej.Uwierz.
Nie odpowiedziała od razu.Ciężko było jej komukolwiek zaufać.
-Dobra.Jutro.
Odpowiedziała tylko i od razu zasnęła.

Następny dzień.Rano.

Erza,Gray i Natsu siedzieli przy stole.Za chwilę miała dołączyć do nich Lucy i-według obietnicy-opowiedzieć im wszystko.Po jakimś czasie usłyszeli skrzyp łóżka,a po chwili weszła do nich blodynka.Rozejrzała się i westchnęła.Następnie usiadła na krześle.Odezwała się Erza:
-Lucy,jeżeli nie chcesz nie musisz mówić.Chociaż i tak nie pamiętasz Graya,prawda?
-Wiem-odpowiedziała-ale chcę.Nie mówiłam wam ale...po wypadku przypomniałam go sobie.Wszystkie wspomnienia związane z nim.Zapomniałam o nim w gildi "Dark People".Zaczęło się to kiedy miałam 8 lat...

***

-Nie złapiesz mnie braciszku!-krzyknęła mała blondynka.
-Złapie!Zobaczysz!-odpowiedział jej czarnowłosy chłopczyk.
Biegli po jakimś lesie.Blondyneczka miała na imię Lucy,a szatyn-Gray. Kiedy mała magini uciekała przed nim,on tymczasem był coraz bliżej.W końcu złapał ją.Roześmiali się i upadli na ziemie.Słońce świeciło,a oni byli szczęśliwi.
-Gray...
-Co się stało,Lucy?
-Czy ty...nie opuścisz mnie nigdy?
Chłopak podniósł się do pozycji siedzącej.Spojrzawszy na Lucy zaśmiał się.Blondynce natychmiastowo zaczerwieniły się policzki.
-Z czego się tak śmiejesz jak głupi do sera?!
-Nie złość się!-poczochrał ją po włosach-nigdy Cię nie upuszczę.A wiesz dlaczego?
-Nie,niewiem.
-Bo Cię kocham siostrzyczko!
-Ja Ciebie też.
Gray,przypomniwszy sobie o czymś,sięgnął do kieszeni.Po chwili podał Magini Gwiezdnej Energii pudełeczko.Ona obejrzała go uważnie,ale ciekawość zwyciężyła i otworzyła go.W środku znajdował się żółto-niebieski pierścień,który w środku miało narysowane serce.
-To dla mnie?Ale dlaczego?
-Jak to,niewiesz?Dziś twoje urodziny!I wiesz co?To nie jest taki zwykły pierścionek.-dziewięciolatek wyciągnął spod bluzki naszyjnik z krzyżem-Kiedyś,gdyby ktoś  nas rozdzielił,odnajdziemy się łatwo.Wystarczy,że się dotkniemy,a nasze przedmioty zaczną świecić.
Jubilatka objęła rękoma swojego brata.Była taka szczęśliwa.Chciała aby ta chwila trwała wiecznie.Ale nie mogła...
BUM!
W jednym momencie usłyszeli taki huk.Lucy podniosła się i wskazała braciszkowi na północ.Z tego miejsca wyłonił się dym.Po paru chwilach uświadomili sobie coś strasznego.W tamtym miejscu znajdowała się ich rodzinna wioska.
-Braciszku!Szybko!
Zerwali się z miejsc i pobiegli w tą stronę.To było straszne.Bardzo bali się o swój dom,a szczególnie-rodziny.Im bliżej znadowali się swojego miejsca zamieszkania,tym bardziej wyczuwali dym.Po policzkach brązowookiej zaczęły spływać łzy.Będzie dobrze-powtarzała sobie w myślach.Ale czy napewno?
Dobiegli na miejsce.Widok ich sparaliżował.Niegdyś piękna miejscowość z bujną zielenią,zamieniłą się w piekło.Wszystko było w ogniu-domy,trawy,drzewa...ludzie.Gray zasłonił oczy swojej siostrzyczce.Nie chciał by oglądała coś takiego,choć on sam się bał.Ona natomiast,szybkim ruchem zrzuciła jego rękę.
-Gray!Nasz dom.
Faktycznie.Zupełnie o tym zapomniał.Chwycił maginię za ręke i biegł z nią do domu.Nie znajdował się on daleko-zaledwie 4 minuty,leczi im,dłużyło się to niemiłosierdzie.Lecz kiedy trafili na miejsce...nic tam nie zostało.Lucy upadła na kolana.
-To niemożliwe.-szeptała-Nie,to nieprawda.Mama...Tata...gdzie jesteście?wróćcie do mnie.Proszę!
Łzy pociekły ciurkiem.Zresztą nie tylko u niej.Z oczów szatyna,także leciała bezbarwna ciecz.
BUM!
Kolejny huk.Odwrócili się,a za nimi było stado żołnierzy.Łatwo było ich rozpoznać-nosili charakterystyczne białe ubrania i maski,które teraz były ubarwione krwią.Gray wiedział,że nie oznacza to nic dobrego,więc ciągnąć roztrzęsioną jeszcze Lucy,kierowali się w stronę wyjścia.
-A dokąd to idziecie?Łapać ich!
Nie zdążyli.Jeden z wrogów chwycił Lucy za łokieć,a kolejny Graya za nogę.
-Siostrzyczko!
-Braciszku!
Krzyknęli to w tym samym momencie.Gray zawsze bronił Lucy-a to jak nie umyła naczyń,albo jak nie wysprzątała porządnie pokoju.Blondynka kochała go najbardziej na świecie,a teraz nie chciała go zostawić.Lecz bardzie od tego pragnęła by nie cierpiał.Szybkim ruchem ugryzła swojego sprawcę.On jęknął z bólu i puścił dziewczynkę.Podbiegła do kolejnego strażnika i tym razem kopła go w brzuch.On,zwinowszy się z bólu wypuścił Graya.Szatyn zaś wiedział co planuje siostra.I nie chciał by ten plan ziściła.
-Lucy!-krzyknął-uciekaj!
-Nie!To ty uciekaj!Ja dam sobie radę!-zaprzeczyła.Żołnierze zaczęli się podnosić.Było coraz mniej czasu.
-To rozdzielmy się!-Obydwoje wiedzieli,że razem nie mają szans.Będą większym celem dal tych którzy z jakiegoś powodu chcą ich schwytać.
-D-dobrze-rodzeństwo chwyciło się za ręce,po czym każdy pobiegł w swoją stronę-na wschód i na zachód.Jak już pewnie wiecie,Gray spotkał Lyona i Ur.Lucy nie miała tyle szczęścia.

***

Udało jej się wyjść z wioski.NIe mogła w to uwierzyć.W jednym momencie jej całe życie legło w gruzach.Straciła dom,rodzinę...brata.
TRZASK
-Co to...
Nie dokończyła.Poczuła,że ktoś jedną ręką chwyta ją za talie,a drugą przytrzymuje jej usta.
-Tym razem nie uciekniesz.
Kątem oka zobaczyła,że jest to ten sam żółnierz,który chwycił Graya.Brata.Do jej oczu napłynęły łzy.Co mu się stało?Czy zdołał uciec? W tym momencie żołnierz zarzucił ją sobie za plecy,trzymają za nogę i kierował się w stronę  gdzie znajdowała się duża ilość powozów.Lucy było już wszystko jedno.Dlaczego miałaby uciekać?Nikt na nią nie czeka.Po co? Byli coraz bliżej celu.Jej wróg,wrzucił ją do jednego pojazdu.Oprócz niej znajdowało się tam jedna dziewczyna.Patrzyła z zaciekawieniem na blondynkę,która tymczasem usiadła w rogu.Białowłosa(bo takie włosy miała tajemnicza dziewczynka)kucnęła przy niej.Wyciągła rękę do brązowookiej.
-Cześć.Jestem Silly,a ty?
-L-lucy-odpowiedziała pociągając nosem.Nagle Silly objęła Lucy i zaczęła jej szeptać
-Będzie dobrze...
Dlaczego?Dlaczego ona robi mi nadzieję?Takie myśli przelatywały blondynce przez umysł.
-Ale,skąd masz tą pewność?-spytała Lucy.Białowłosa odsunęła się od niej i spojrzała w jej oczy.
-Jesteś Magiem Gwiezdnej Energii,prawda?
Lucy otworzyła szeroko oczy.Skąd ona to wiedziała?!
-Tak.
Przytaknęła.W tym momencie jej nowa koleżanka sięgnęła do kieszeni.Wyciągła z niej 10 złotych kluczy.
-Założę się,że posiadasz tylko srebrne?
-Tak.Ale nie mogę ich przyjąć!
-Możesz.Ja nie używam tej magii.Używała jej moja matka,ale...poprostu je przyjmij!
-N-nie!
Lucy podniosła się,a Silly zrobiła ta samo.
-Czemu?
-No bo...ty mnie nawet nie znasz.Dlaczego mi ufasz?
Białowłosa opuściła głowę.
-Ponieważ...Ja nie mam już nikogo innego.
-Co..
Blondynka przerwała.A więc ona też?Ona jest taka sama...Lucy wyciągnęła ręce,a Silly spojrzała na nią ze zdziwieniem.
-Przyjmę je-powiedziała Lucy-Ale pod jednym warunkiem.Będziesz ze mną na zawsze i mnie nie zostawisz?
Białowłosa podała jej klucze i uśmiechnęła się.
-Obiecuję!I zawsze będę Cię chronić.
Przytuliły się.Obie wiedziały,że to prawda.Zyskały kogoś bliskiego.Powóz ruszył.Czy wszystko będzie dobrze?

***

Droga przebiegła im spokojnie.W tym czasie Lucy dowiedziała się co nieco o Silly.Jej wioska także została napadnięta.Łącznie jechały 6 godzin.Po tym czasie,dojechały-jak się spodziewały-do celu.Był nim ogromny,biały,budynek.Wokół niego był ogromny ogród.Dopiero teraz zauważyły,że za nimi jechało około 10 powozów.W każdym z nich znajdowało sie od 2-3 dzieci.W tym momencie,przyszedł do nich żołnierz.
-Wysiadać.
Wykonały jego polecienie,po czym przyszedł do nich jakiś facet.Też był żołnierzem.Wykonał ruch ręką,który oznaczał "chodźcie za mną".Lucy i Silly z  lekkim oporem,zaczęły za nim iść.Reszta dzieci zrobiła to samo.

20 minut później.

Ten dom był ogromny!Szli od 20 minut.lucy i Silly były milczące,ponieważ się bały.Dokąd ich prowadzą?Co się z nimi stanie?Trafili przed jakieś drewniane drzwi.Nie pasowały do charakteryzacji całego budynku.Był on biały-w środku i na zewnątrz.Żołnierz otworzył drzwi,a przed nimi pojawił się kolejny biały pokój.Jednak w przeciwieństwie do innych nie było a nim dużo rzeczy-biurko,szafa,krzesło i człowiek.Lucy wystraszyłak się go.Wydał się jej jakiś dziwny.Chwyciła Silly za rękę,a ona odwzajemniła uścisk.Też się bała,ale zamierzała chronić Lucy.Tajemniczy osobnik wstał z miejsca i przeraźliwie się uśmiechnął.
-Witajcie u mnie Drogie Dzieci!Pewnie zastanawiacie się co tu robicie?A tóż wam powiem!(dop.Mariki-nie kurna,zatańczy macarene i będzie wyjaśnione!)Ja jestem Wielkim Magiem! Może i jeszcze świat mało o mnie słyszał,ale dzięki wam to się zmieni.Potrzebuję was do pewnego projektu.Cieszcie się!Przyczynicie się do mojego powstania!A zapewne będziecie się zastanawiać,na co potrzebna mi jesteście?Jest was tu 25.Potrzebuję tylko 10 z was.Resztę zabiję.Od tych co przeżyją,nie będę potrzebować magii.Tylko krwi.Zgadzacie się? HAHAHAHAHA!-roześmiał się,co bardziej przypominało śmiech hieny-I tak musicie zrobić to co zechcę!
Wszystkie dzieci zbladły.Chociaż były małe,były świadome.A najbardziej Silly i Lucy.
Teraz kiedy udało im się przetrwać,prawdopodobnie umrą?
Więc na co to wszystko było?
Na co żyją?
Lucy podniosła rękę.Chciała się dowiedzieć jednego.Mężczyzna spojrzał na nią i zapytał:
-Co jest?
-Jak ma pan na imię?
-Ja?Lepiej zapamiętajcie to imię,bo ze strachu będziecie go szeptać przez sen!Moje imię to...Zeref

***

Minęły 3 tygodnie.Lucy i Silly przetrwały.W pierwszym tygodniu sprawdzali ich grupę krwi.Zabito wtedy sześcioro dzieci,bo ich grupa się nie zgadzała.W 2 tygodniu sprawdzali ich wytrzymałość.Zabito czwórkę dzieci,którzy nie ukonczyli toru.Polegało to na tym,żeby w deszczu przeszli przed przeszkody- m.in.dywan z igieł,mur z metalu i bicie biczem.W 3 tygodniu sprawdzano psychikę.Zabito pięcioro dzieci,które rozpłakały się podczas "pokazu".Zabierano jedno dziecko na pięć minut.Siadało ono na krzesło i zakładano na jego głowę kask,który pokazywał najgorsze wspomnienia,a jeżeli ktoś takich nie miał-dawano mu wymyślone.Dla Lucy ten test był najtrudniejszy.Pokazano w nim jej spaloną wioskę i dodano wspomnienie,które nie istniało ale było bardzo realne.W nim widziałajak zabijają jej brata i rodziców.Nie uroniła ani jednej łzy,chociaż bardzo ją to bolało.Obiecała sobie,że przeżyje i odnajdzie Graya.Silly także przeszła ten test.Zawsze po "egzaminie" lub kiedy ich nie było-czyli w wolne dni-przebywały w pokojach.Panowały w nich egipskie ciemności.Dawano im tam jedzenie.Jednak kiedy skończył się trzeci test,przyszedł do nich strażnik i zaprowadził je do sali Zerefa.Obie zdążyły już go znienawidzić.Ten jego uśmiech,to jak patrzył na nie z góry.WSZYSTKO.
-Witajcie!-powiedział jak zawsze kiedy och witał-Gratulację!Wasza dziesiątka ukończyła test!I wy dowiecie się czegoś.Powiedziałem,że nie potrzebuję waszej magii?To było...kłamstwo!
Wszyscy zadrżeli.No ale,czego mieli się spodziewać?To był Zeref.
-Ale i tak bardziej potrzebuję krwi-kontynuował-A jedna osoba z was,ma bardzo żadką grupę,która mi się przyda.Jesteś nią ty-wskazał palcem na Lucy-Lucy Fullbuster! (dop.Mariki. Jest ona siostrą Graya i nie wiedziałam więc czy dać Heartfilia czy Fullbuster,ale dałam to drugie XD)
Blondynka odsunęła się,wystraszona.Co to miało znaczyć?Dlaczego?!Zeref w tym momencie podszedł do niej i chwycił ją za policzki.W tym momencie Silly krzykła:
-Zostaw ją!
Nie miała zamiaru pozwolić,by ktoś krzywdził jej przyjaciółkę.Zeref odwrócił się do niej i szybkim ruchem uderzył ją przez co upadła.Lucy wystraszyła się i podbiegła do niego:
-Co ty robisz?!Mało Ci?!Nie dość,że przez Ciebie nie żyją,to jeszcze chcesz bym patrzała jak cierpi moja przyjaciółka!?
-Ty mała...
Czarnowłosy chwycił ją za łokieć i podniósł.Silly nie miała siły się podnieść ale jej oczu zaczęły płynąć łzy.Lucy sama nie wiedziała skąd miała w sobie tyle siły.Tymczasem Zeref wyszedł z nią z sali.Prowadził ją gdzieś,ale nie wiedziała gdzie(dop.Mariki. cóż za logiczne zdanie XD)W końcu,trafili przed białe drzwi.On otworzył je i wrzucił ją do środka.Było w tym pokoju ciemno.Zeref na odchodnym powiedział tylko:
-Tu przemyslisz swoje zachowanie,mały bachorze.
I wyszedł.Lucy rozejrzała się ale niczego nie zauważyła.Bała się.Nagle w ciemnościach zobaczyła palącą się świecę.W tym momencie,poczuła mocny ból na brzuchu.Upadła na ziemie,ale nikogo nie zauważyła.
-Co to...
BACH!Kolejne uderzenie tymczasem na policzku.Następne było na plecach,nogach...Ale najwięcej na brzuchu.Z jej oczu płynęło coraz więcej łez.W końcu po 10 minutach-które jej wydawały jej się wiecznością-drzwi otworzyły się.Kiedy do środka wpadło światło,zobaczyła lustro.Teraz zobaczyła w niej siebie-była cała posiniaczona,a jej włosy lepiły się od krwii.Zeref ponownie wziął ją za łokieć.Tym razem podążyli w kierunku drzwi jej pokoju i Silly.Otworzył je i następnie wrzucił ją tam,po czym zamknął je.Silly już tam była.Ze łzami w oczach podbiegła do przyjaciółki.Nachyliła się nad ,nieprzytomną już,przyjaciółką i zaczęła szeptać:
-Przepraszam.To moja wina.Przepraszam,przepraszam!ja...och,Lucy.Przepraszam.
-Nie przepraszaj-Lucy ocknęła się po 5 minutach-to tylko i wyłącznie moja wina.Ale cieszę się,że nic Ci się nie stało.Mnie nic nie boli.
-Lucy,ale...
-Nic nie mów.Proszę,przecież jesteśmy przyjaciółkami.
-T-tak.
Przytuliły się.Postanowiły przetrwać ten koszmar,choćby nie wiadomo co.

5 lat później.

Lucy miała 13 lat.Już się do wszystkiego przyzwyczaiła.Każdy dzień wyglądał ponownie.Wstawały o godzinie 9:00 rano.Następnie przynosili im śniadanie.O 10:00 miały obowiązek przyjść do specjalnej sali.Tam przypinali do nich kabelki,przez które pobierali ich krew.Już widziała no co im jest to potrzebne.Ich krew i magia,lądowało do projektu pod tytułem "Acnologia-restart".Zeref chciał oswoić Acnologię,jednak był oto czasochłonne.Powiedział,że potrzebuję na to 10 lat.To przez to,że było ich tylko dzięsięć-sześć dziewczyn i czterej chłopcy.Gdyby było ich około trzystu,wystarczyło by...sześć lat.Nie mógł jednak mieć ich więcej,bo to byłoby podejrzane i nie pozwalały na to warunki.Musieli im pobierać małą ilość krwi,żeby starczyło na następny dzień i następny i następny...Zeref mówił,że nie raz próbował ją oswoić ale za każdym razem mu się nie udawało.Kiedy połączy się taka ilość krwi i magii,będzie mógł stworzyć specjalne zaklęcie,dzięki któremu Acnpologia będzie jego.Wtedy zapanuje nad światem.Następnie po dwóch godzinach(to z tego powodu,że pobieranie takiej małej ilości zajmowało dużo czasu) mieli czas wolny.O godzinie 14:00 mieli obiad,po czym o godzinie 15:00,szli na pobieranie magii.Wyglądało to bardzo podobnie-też podłączali do nich kable,trwało to dwie godziny...Potem była kolacja,kąpiej i czas wolny o godzinie 20:00.Raz w miesiącu były dyskoteki na które chodziła tylko Silly-bez Lucy,która tego nie lubiła.Nie raz,zastanawiała się-dlaczego?Ale była nawet...szczęśliwa?Pogodziła się z myślą,że zostanie tu jeszcze pięć lat.Nie miała sił walczyć.Owszem,chciała zobaczyć Graya i nieraz zastanawiała się co on teraz robi.Postanowiła go znaleźć kiedy ją wypuszczą.Nadal miała ten pierścionek.Ale nie było tak źle.Z Silly i innymi koleżankami i kolegami bawiła się dobrze.Pare razy w miesiącu przychodził do nich Zeref.Kiedy zdarzało się,że chciał kogoś uderzyć,Lucy broniła tej osoby.Za karę wchodziła do-jak to nazywała-"pokoju bólu.Był to ten sam pokój do którego trafiła w trzecim tygodniu.Zawsze była tu 10 minut.Przez to,że w tym pokoju zawsze ktoś bił ją,najczęściej,w brzuch wyrobiła tam sobie swoją własną "pięte achillesa".Zdążyła wyrobić sobie lepszy słuch i zapachy.To był plus.Nasłuchiwała z której strony nadchodzi cios i unikała go,jednak nie zawsze to wychodziło.Wtedy używała zapachu.Jeśli poczuła z jakiegoś miejsca wstrętny,ledwo do poczucia,zapach-wiedziała że tam nastąpi cios.Niestety,przez to miejsce panicznie zaczęła bać się ciemności.Z Silly zawsze spały przy świecy,bo jak nie to Lucy wpadała w histerie.Tutaj jakoś się opanowała,ale już zawsze,w każdym innym,ciemnym,miejscu...Bała się tego panicznie.TEGO dnia wracała właśnie do pokoju.Sama.Zeref już jej nie prowadził-nie miałaby dokąd uciec.Nagle poczuła szarpnięcie.Odwróciła się i zobaczyła Silly.Dziewczyna pokazała jej,żeby była cicho.Lucy zgodziła się,po czym białowłosa chwyciła ja za rękę.Z początku biegły w stronę ich pokoju.Jednak kiedy go minęły,blondynka zaczęła się denerwować-gdzie ona mnie prowadzi?-myślała.
-Silly...-szepnęła Lucy-gdzie mnie prowadzisz?
Dziewczyna tylko uśmiechnęła się.
-Ku wolności Lucy...ku wolności.
Blondynka nic nie odpowiedziała.Minęły właśnie kuchnie,łazienkę...Silly zatrzymała się przy kominku.Rozejrzała się i szepnęła:
-Wczoraj,Melody zauważyła Zerefa.Kiedy wcisnął jedną cegłę,komin odsunął się,a on gdzieś wszedł.Jak co tydzień,pojechał gdzieś z żołnierzami i nie będzie go godzinę,więc droga wolna,
Białowłosa zrobiła to co przed chwilą powiedziała.Kiedy wcisła czwartą cegłę w piątym rzędzie...komin odsunął się,a przed nimi pojawił się korytarz.W oczach Lucy,pojawiły się łzy,Czy to oznacza,że...?
-Lucy-powiedziała Silly-Reszta czeka.Chodźmy zmierzyć się z wolnością!

***

Szły już od jakiegoś czasu,a korytarz sie nie kończył.W końcu Lucy spytała:
-Silly...jak stąd wyjdziemy,to co zrobisz?
-Jak to co? Pomogę Ci szukać Graya!
-Co? Ale dlaczego?
Blondynka zastanawiała się,dlaczego ona chce jej pomóc.
-Nie mam rodziny.Zostałaś mi tylko ty,więc chcę zawsze widzieć twój uśmiech.Chcę byś go odnalazła,bo to Cię uszczęśliwi.
-Ja...dziękuję Ci!
-Prosze,z pozatym pomogą nam twoje Gwiezdne Duchy.
No tak.W ciągu tych pięciu lat,Lucy bardzo sie z nimi zżyła,a one z nią zresztą też.Codziennie,kiedy mieli czas wolny,ćwiczyła z nimi,mimo że było to zabronione.Z zamyśleń wyrwał ją głos przyjaciółki:
-Patrz!
Widziała to.Korytarz się kończył,a na jego końcu zobaczyła coś czego nie widziała tyle lat-słońce.

***

-Haha!Jak tu pięknie!-śmiała się Lucy,kręcąc się dookoła-już nigdy tam nie wrócę!
Zatrzymała się i spojrzała na swoich przyjaciół:Silly,Eriko,Hana,Fujiko,Nami,Haru,Ichiro,Masu i Osamu.(dop.Mariki.zastanawiałam się czy dać ich zdjęcia,ale jednak nie dałam.Ale w tajemnicy,powiem wam,że kiedyś dowiecie się jak wyglądają ;))W ciągu pięciu lat,naprawdę ich polubiła.W czasie wolnym spotykali się w pokoju Nami i Eriko,ponieważ było tam najwięcej miejsca.Mimo że doświadczyła tyle bólu-była szczęśliwa.
-Hej,hej!-zaśmiał się Osamu-Lucy nie kręć się tak,bo dostaniesz kręciołka!
-Właśnie-przytaknął Fujiko-a pozatym musimy się pożegnać.
Racja.Lucy całkowicie o tym zapomniała.Nie chciała się z nimi żegnać ale było to nieuniknione.Pożegnanie nadało cień,na ten dzień wolności.Wszyscy zbliżyli się do siebie.Nami wyciągła rękę i zaczęła mówić:
-Nawet jeśli minie 20,30 lat nadal będziemy o sobie pamiętać.
Na jej rękę kolejno położyli ręcę.
Hana:
-Kiedyś się spotkamy.
Silly:
-Znajdziemy szczęście.
Eriko:
-Nie zboczymy z tej ścieżki.
Ichiro:
-Nie wrócimy tu.
Masu:
-Będziemy walczyć o swoje marzenia i cele.
Fujiko:
-Będziemy wspaniałymi magami.
Osamu:
-Nie będziemy wylewać łez w samotności.
Haru:
-Będzie nas łączyć więź.
Lucy:
-Na zawsze.
Na koniec kiedy każdy szedł w swoją stronę krzykli do siebie:
-Spotkajmy się kiedyś,ale narazie Sayonara!

1 miesiąc później.

Lucy i Silly codziennie szukały Graya.Bez skutku.Chodziły w różne miejsca:kawiarnie,lasy,parki...Wypatrywały chłopaków na około 14-15 lat,którzy nosili naszyjniki z krzyżem.Kiedy zobaczyły takiego,Lucy podchodziła do niego.Dotykała jego ramienia z pretekstem "która godzina?".Ale żaden nie był jej bratem.Pewnego dnia,kiedy stały nad jeziorem,blondynka upadła.Z jej oczu zaczęły płynąć łzy.Silly szybko do niej pobiegła.
-L-lucy?Co się stało?-spytała.
-Silly,ja...nie pamiętam.Z dnia na dzień coraz mnie go pamiętam.Gray...wiem tylko imię.Nie!Ja nie chcę zapomnieć!
Białowłosa zaczęła głaskać ja po włosach.
-Nie płacz.Znajdziemy go,a wtedy będziesz wiedziała jak wygląda.
Lucy otarła łzy.
-Racja.Nie mogę płakać.Obiecałam.
Wstały i zaczęły kierować się w stronę wyjścia.Nagle poczuły na swoich ramieniach czyjeś ręce.
-Proszę,proszę!Kogo my tu mamy?A co takie małe dziewczynki robią a takim miejscu?
Zobaczyły za sobą trójkę chłopaków.Na oko mieli 18 lat.
-My wracamy do domu,więc proszę nas puścić-powiedziała Silly.
Tymczasem Lucy stała sparaliżowana.Pierwszy raz nie mogła się ruszyć.
-Doprawdy?-kontynuował nieznajomy-to może was odprowadzimy,ale pierwsze porozmawiamy.
-Zostawcie nas!-krzykła Silly.
Białowłosa wyrwała się i chwyciła za rękę Lucy.Rzuciła się z nia do ucieczki.Zauważyła,że biegną za nimi.Pobiegły w róg i tam stanęły.Ślepa uliczka.Tymczasem,ich wrogowie byli za nimi.Nagle padli.Tak poprostu.Dziewczyny wystraszyły się i przytuliły się do siebie.Przed nimi pojawił się jakich facet z czerwonymi włosami.Uśmiechnął się do nich i powiedział:
-Nie bójcie się! Ja jestem Ino,założyciel pewnej gildii.Za to,że was uratowałem musicie tam dołączyć.Jesteście magami,prawda?
Nie ufały mu.Ani trochę.Chciały odejść ale nie miały drogi ucieczki.Zamiast tego Lucy powiedziała:
-Jestem Magiem Gwiezdnych Duchów.
A Silly dodała:
-Ja nie mam określonej magii.Potrafię tylko,określić jak bardzo czyjeś ciało jest "potortubowane"
Ino zamyślił się.Wskazał na Lucy:
-Ty będziesz potrzebna-wskazał na Silly-a ty nie.
Blondynka wstała.
-Nigdzie nie pójdę bez Silly!
Chwyciła przyjaciółkę za rękę i krzykła:
-Otwórz się bramo lwa:Leo!
Pojawiła się poświata,z której wyszedł Leo.Powiedział.
-Uciekajcie,a ja się nim zajmę.
-Dobrze.Powodzenia!-krzykła Lucy na odchodnym.
Tymczasem Lew,zaczął bitwę z Ino,dzięki czemu dziewczyny mogły uciec.Biegły i biegły.W końcu zatrzymały się przy jakimś drzewie.Uklękły i zaczęły zipiać.
-To było...dziwne-szepnęła Silly.
-No.Heh...Nam chyba nie dane jest się nudzić.
-Pra...
Nie dokończyła.W tym momencie zobaczyły czerń.Jak zdążyły się zorientować były w czarnych kulach.Było tu mało powietrza.Powoli zaczynały tracić przytomność.Ale wiedziały jedno:był to Ino i nie miały wyboru.Musiały dołączyć do jego gildii.Przed zemdleniem Lucy,zobaczyła tylko uśmiech Ino.Był tak bardzo podobny do Zerefa...

3 lata później

Lucy ciągle była w tej gildii.Sama.Silly zamknęli w podziemiach,do których nie miała wstępu.Z początku chcieli ją zabić,ale blondynka walczyła o nią i zagroziła,że popełni samobójstwo,jeśli ją zabiją.Dzięki temu Silly żyje i jest bezpieczna.Nie można tego powiedzieć o Lucy.Ino przydzielił jej dwójkę partnerów-Akira i Doi.Nienawidziła ich.Byli głupi jak but.Nie obrażając buta.Gildia nazywała się "Dark people".Niestety,nie różniła się zbytnio od Zerefa.Tu też ją karali kiedy była nieposłuszna.Lecz tu używali magii.Z początku było to słabe,ale stopniowo wzrastała moc.W końcu potrafiłą wytrzymać czar,który normalny człowiek by nie przeżył.Parę razy próbowała uciec,aby następnie sprowadzić pomoc i uwolnić Silly.Za każdym razem ją łapali,ażw końcu dali jej pewną branzoletkę.Z ucieczki nici.Miała jednak o tyle luzu,że nikogo nie musiała zabijać.Musiała tylko kraść itd.Z dnia na dzieć coraz bardziej tęskniął za przyjaciółmi.Bolało ją to,że złamała obietnice,a mianowice:
-Nie zboczymy z tej ścieżki.
-Będziemy walczyć o swoje marzenia i cele.
-Będziemy wspaniałymi magami.
-Nie będziemy wylewać łez w samotności.
Nie dotrzymała ich.Ale miała zamiar kiedyś ich spotkać.I jej brata.Niestety-zapomniała już jak ma na imię i jak wygląda.Zapomniała wszystkie wspomnienie związane z nim.Jednak obiecali jej,że jeśli będzie posłuszna wypuszczą ją i Silly.

***

Tego dnia Ino wezwał ich do swojego gabinetu.Pewnie snowu chodzi o jakąś misję.Po drodzę Akira i Doi zaczęli się bić.W końcu Lucy nie wytrzymała.
-Czy wasza dwójka,głupich imbecylów może się wreszcie zamknąć!?
Akira roześmiał się:
-Haha!Lucuś,czyżbyś się zdenerwowała?
-Nie nazywaj mnie tak,ty wyrzutku społeczny!
-Odezwała się blondynka.(dop.Mariki.Ja nic nie mam do blondynek,jakby co.Jest to piękny kolor jak np.brąz,czerń rude i platynowe)
-Macz coś do moich włosów debilna kosiarko?!
-Nie unoś się tak duszku.
-Zamknij się drewniana pałko!
-Hahaha!Chyba w twoich snach.
Lucy uśmiechnęła się chytrze.
-Nie będę rozmawiała z takim osobnikiem,którego mózg nie jest większy od mózgu koguta.Jesteś zwyczajnym aspołecznym debilnym osobnikiem.
Akira zaczął mamrotać:
-osobnik...kogut...aspołeczny...Kanapka?!
Wreszcie doszli pod gabinet Ino.Droi zapukał i otworzył drzwi.Czerwonowłosy od razu przeszedł do rzeczy.
-Musicie porwać dziewczynkę,która ma na imię Ami.Mieszka ona w *****(dop.Mariki.Dane osobowe,pilnie strzeżone!)
Przytaknęli mu,po czym wyszli.Lucy ucieszyła się.Wiedziała co to oznacza-muszą ją zabić.Ale dzięki niej ta mała przeżyje.Zawsze kiedy już porwali jakieś dziecko,mówiła tym dwóm bęcwałom,że ona się nim zajmnie.Wtedy oni odchodzili,a ona oddawala je rodzicom.Ino'wi mówiła,że nie żyje.Zawsze to wychodziło.

***

Właśnie szła z Akirą,Doi'em i Ami lasem. Łatwo było ją porwać.Była na polu i się bawiła.Wystarczyło podejść i ją wziąść.Nagle poczuła coś na ręce.O nie! Czemu teraz?Ino włączył branzoletkę i zaraz Lucy zwinie się z bólu.Co za debil!Zwróciła siędo Akiry i Doi'a
-Zaraz wracam.
Szybko pobiegła za pobliskie drzewo.Branzoletka zaczęła działać.Nie wiedziała tylko-co teraz zrobiła,że ją włączyć?Krew zaczęła się sączyć po jej ręce,jednak po paru sekundach przestało jąboleć.Już? Zwykle trwało to dłużej.Westchnęła.Nagle usłyszała:
-ŁEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!!!!!!!WYPUŚCIE MNIE!!!!!!!!
-NIE DRZYJ SIĘ TAK TY MAŁA...
Co Ci debile...?Szybko wstała i pobiegła w stronę Ami.Co oni z nią robią?!Kiedy dobiegła do miejsca,zobaczyła,że dziwnie się do niej zblizają.Tego było już za wiele!
-Hola,hola co wy robicie!?
Krykła,a oni stanęli na baczność.Pewnie pomyśleli,że Lucy powie to Ino'wi.Ha!Blondynka była teraz strasznie wkurzona.Akira zaczął się jąkać:
-N-nic Lucy...a co ty tu robisz?
-Mistrz kazał mi was przypilnować głąby!
-Jak tyś mnie nazwała!?-Spytał się szatyn
-G-Ł-Ą-B! nie dość,że głupi to jeszcze głuchy!
-Ty...
chciał ją uderzyć ale ona zrobiła unik.
-Co się stało?Czyżbyś chciał się bić i żebym znowu skopała Ci tyłek!?
-Dajesz Lucuś!
W oczach Lucy pojawił się niebezpieczny błysk.Nienawidziła,kiedy ktoś nazywał ją "Lucuś",poprostu NIENAWIDZIŁA!W tym momencie uderzyła go w twarz a on odleciał na parę metrów.Była świadoma swojej siły ale dobrze mu tak.Akira podniósł się i chciał ją kopnąć,ale ona zrobiła unik i po chwili uderzyła g ow jego klejnoty.A co ją to? Na dodatek pisnął jak dziewczynka...taki facet taki pisk?Ledwo powstrzymała śmiech.Powiedziała tylko:
-No!Jeszcze raz powiecie na mnie Lucuś to nie ręczę za siebie!A teraz spierniczać,ja zajmę się małą!
Odeszli.Kiedy Lucy,już ich nie wyczuwała odwróciłą się do Ami.Spytała się o coś,co dobrze wiedziała.
-Jak się nazywasz?-
-A-ami...
-Chciałabyś iść do swoich rodziców?-
-Tak!
-Dobrze,choć musimy się pośpieszyć,ja Cię odprowadzę do nich.
-D-dobrze
Poszła z nią w prawo,w stronę domu jej rodziców.Zdawało jej się,że ktoś mnie...obserwuje?Ale zignorowała to uczucie.Nagle Lucy poczuła to.Akira i Doi.Tylko oni mają taki mdły zapach śledzia,który zjadł czosnek.
-O nie...-powiedziała cicho.
-Co się stało Lucy-chan?-spytała Ami.Lu-chan?Blondynce to pasowało
-Oni tu idą.Skapneli się,że wziełam Cię.Muszę działać.Stój tu Ami.
Brązowooka wyciągnęła klucz.
-Otwórz się bramo bliźniąt.Gemini!
Pojawiły się dwa niebieskie stworki,które latały w powietrzu.Lucy powiedziała:
-Gemini!Zamieńcie się we mnie.Pobiegnijcie do obozu i powiedzcie temu łysemu i czarnowłosemu faciowi,że Ami nie żyje i niby idziecie na spacer,dobrze?Proszę.
-Dobrze Lucy!-powiedziały te dwa stworeczki i zabłysło koło nich światło.Po chwili zamieniły się w osobę która ich wezwała.Pobiegły przez las,a prawdziwa Lucy wzięła Ami i pobiegła w przerwaną droge.Po jakimś czasie wyszła z lasu.Zaczęła dyszeć.Ami podeszła do niej i zapytała:
lasu.Zaczęła dyszeć.Ami podeszła do niej i zapytała:
-Lucy-chan wszystko w porządku?!
Blondynka poczuła miłe ciepło.Ta mała interesowała się nią?Słodkie.
-Tak,tylko trochę się zziajałam.Tylko jest problem.Nie mogę dalej z tobą iść,bo zaczną coś podejrzewać.
To była prawda.Zawsze wracała i nie musieli za nią iść.Zaczęła się bać.O co chodzi?!Nagle poczułam,że ktoś za mną jest.
-Cze...
Nie dałam dokończyć osobnikowi.Kopłam go w brzuch i osłoniłam Ami swoim ciałem.Nieznajomy miał różowe włosy...

Teraźniejszość

-...I resztę już znacie.
Lucy zamilkła.Mimo że nie było tego po niej widać,bolało ją to co opowiadała.Gray,Natsu i Erza wpatrywali się w nią.Nie mogli uwierzyć ile ona przeszła.Gray zacisnął pięści i zaczął podchodzić do Lucy.Jego oczy zakrywała grzywka.Stanął przed nią,a sekundę później przytulił się do niej.Dziewczyna poczuła ciepłe krople na ramieniu.Łzy.
-J-ja..-zaczął zseptać Gray-przepraszam.N-nie powinienem Cię w-w-wtedy opuszczać.T-to moja wina.
-Przestań!-przerwała mu Lucy.Nie mogła tego słluchać-To nie twoja wina.Był minęło.Nie było tak...źle.
-Jak możesz!
Blondynka spojrzała na Natsu,który wypowiadał te słowa.Jego twarz wyrażała ból..ale dlaczego?
-Nie możesz tak mówić-kontunuował-Tyle przeszłaś,więc nie możesz tak mowić!Teraz masz więcej przyjaciół,którzy Cię obronią,więc nie musisz powstrzymywać łez.Widać,że ledwo je powstrzymujesz.
Skąd on to wiedział?Lucy naprawdę ledwo...Podeszła do niej Erza.Ręką dotknęła jej głowy.Lucy pamiętała ten gest.Zawsze robiła go jej...
-Mama?-szepnęła.
Ale tylko Salamander mógł to usłyszeć.W tym momencie z jej oczu poleciały łzy.Nie miałą siły ich powstrzymywać.Nie chciała.Teraz zrozumiała,że ma przyjaciół.Mocniej przytuliła się do Graya.Byl on poruszony i smutny.Dlaczego go wtedy nie było?Ale był też szczęśliwy,że ona im to opowiedziała.Erza czuła podobnie.Miała szacunek do tej dziewczyny i jednocześnie przyjaciółki.A Natsu?Zrozumiał coś i nie zamierzał temu się sprzeciwic.Tymczasem Lucy zasnęła.
-Ja ją odniosę do pokoju.
Powiedziawszy to,Natsu,wziął blondynkę na ręcę i zaniósł ją do pokoju.Położył ją na łóżku.Kiedy chciał wyjść poczuł,że ktoś łapie go za nadgarstek.To była Lucy.Zarumieniła się i wyszeptała.
-Natsu,zostaniesz ze mną?
Dragneel uśmiechnął się tym uśmiechem,przez który Lucy zawsze poprawiał się humor.
-Jasne!
Powiedział i położył się obok niej.Jednak,Lucy zrobiła coś czego by się nie spodziewał.Przytuliła go.ON odwzajemnił uścisk.Uwielbiał kiedy to robiła.W tym momencie pocałować ją w policzek.Cała czerwona dziewczyna spytał:
-Natsu? Co ty...
-Śpij
Powiedział i zamknął oczy.Podniósł głowę żeby nie widziała jego rumieńców.
Kochał ją.
A ona jego.
Ale jak to bywa,nie przypuszczają się o to uczucie.

♥♥♥

Ohayo!
Fried-Ohayo
Nie mówiłam do Ciebie.
Fried-*pokazuje język*
Mam nadzieję,że rozdział ok.Wyszedł dłuższy niż zazwyczaj 0_0 Jejuu..jak ja wymęczyłam tą Lucy :'( Ale wynagrodzę jej to :D
Fried- A...
*zakrywa mu usta* jak coś powiesz...
Fries-*pokazuje,że będzie cicho jak grób*
Ok.*puszcza go* Więc komentujcie,jak mi wyszedł ten rozdział po tak długiej (gomene)przerwie i czy ogólnie może być :)

wtorek, 30 września 2014

Rozdział 26

Po drodze Lucy zemdlała.Natsu trochę się zmartwił ale nic nie powiedział.
-Dziwne-szepnęła Erza-co takiego Zeref chce od Lucy?
Gray spojrzał na nią i zacisnął pięść.
-Niewiem,ale nie podaruję mu.
Zapanowała cisza,a po chwili doszli do rezydencji.Od razu kiedy weszli wybiegł do nich Kokoru.
-Co jej się stało?!
-Nie twój interes.-mruknął zdenerwowany Natsu.Brązowowłosy spojrzał na niego spode łba.
-A niby to czemu?
-Bo my jesteśmy jej przyjaciółmi,a ty n-i-e!
-Tak? a może się przekonamy?
Kokoru,chwycił Dragneela za kołnierz.Mierzyli się wściekłym wzrokiem,ale Erza uderzyła ich po głowach.
-Spokój!-krzykła-Teraz ważna jest Lucy,a nie wasze głupie kłótnie!
Przytaknęli jej głowami,a syn zleceniodawcy zaprowadził ich do pielęgniarki.

20 minut później.

Wszyscy czekali przed drzwiami.(De ja vu normalnie 0_0 )Nagle drzwi się otworzyły,a przed nimi pojawiła się lekarka.
-Nic jej już nie grozi.
-Już?-podkreśliła Erza.
-Tak.Niewiem czy państwo wiedzieli,ale w okolicach jej brzucha jest ogromna rana.Po badaniach wynika,że jest ona już od dawna ale jest nadal delikatna.Gdyby pojawiła się u nas trochę później,nie przeżyłaby.
Natsu zacisnął pięści.Czemu im nic nie powiedziała?Ale..przypomniał sobie.

-Eee..Lucy-powiedział Natsu.
Wspomniana osoba,podniosła się i podeszła do niego.
-Tak?
-Dlaczego jak to coś w Ciebie uderzyło straciłaś przytomność.
Lucy wymieniła spojrzenie z Silly.
-Ja..ee..mam na brzuchu bardzo czuły punkt.Strasznie boli kiedy ktoś w niego uderzy.

Faktycznie..Czemu o tym zapomniał?
-Czy można tam wejść?-spytał się szybko.
-Tak.Zapraszam.
Kiedy ruszyli się z miejsca,Natsu powiedział do Kokoru.
-Ty zostajesz.
-A niby to cze..
Nie zdążył dopowiedzieć,bo drzwi zamknęły się tuż przed jego nosem.Wszyscy weszli do środka.Na łóżku siedziała blondynka i wpatrywaął się w okno.Kiedy Salamander chciał coś powiedział usłyszał jej szept.
-Przepraszam..
-Za co?-spytał Gray.
-No,bo..-spojrzałą na nich.Jej oczy były bez jakichkolwiek emocji-ciągle sprawiam problemy.Tu byłam w mrocznej gildii,a tu znam Zerefa.Może najlepiej będie jak odejdę?
-Nie.-powiedziała stanowczo Erza-nie możesz.Co z tego,że masz wielkiego pecha.Co z tego,że nie jestes idealna.Nikt taki nie jest.Ty jesteś teraz magiem Fairy Tail.
-I nigdy Cię nie opuścimy.-dopowiedział Natsu.Nie chciał,żeby ona odeszła.Nie zgadzał się.Za bardzo ją polubił.Lucy wzruszyła się,ale tylko uśmiechnęła się.
-To..-powiedziała-może wracamy do gildii?
-Tak!-przytaknęli jej wszyscy.
Blondynka wstała.Nagle lekko się zachwiała i upadłaby,gdyby nie szybki refleks różowowłosego.Chwycił ją pod ramię,a Gray otworzył drzwi.Za nimi stał Kokoru,który na widok blondynki niezmiernie się ucieszył.
-Lucy,nic Ci nie jest?!-spytał.W Salamandrze zagotowało się,ale nic nie powiedział.Po ich rozmowie na balkonie,wierzył,że ona nic do niego nie czuje.
-Wszystko dobrze.Ale teraz chcielibyśmy wrócić do gilii.-odpowiedziała.
Usłyszeli jak ktoś schodzi po schodach.Kiedy tam spojrzeli ujżeli swojego zleceniodawce.Ukłoniłsięprzed nimi.
-Niewiem co się stało,ale przepraszam za trudności.Nie wiedziałem,że coś takiego może się stać.
-Niech się pan nie martwi-powiedziała blondynka-a ja mam coś dla pana...
Powiedziawszy to,wyciągnęła ze swojego pasa kwiat.Oddała go,a z oczy starszego pana,zaczęły lecieć łzy.
-J-ja..dziękuje!
Dał im odpowiednią ilość kryształów i wypuścił z posiadłości.Na odchodnym Kokoru krzyknął do Lucy.
-Przyjedź tu kiedyś jeszcze!

***

-Nie wsiąde tam!!!-krzyknął Natsu.
Byli właśnie na stacji,a ich pociąg nadjechał.Tym razem nawet Erza nie potrafiła go przekonać,żeby usiadł.W końcu Lucy skończyła się cierpliwość.Wyciągła swój bicz i obwiązała nim talie Natsu.Zamachnęła się i Salamander wraz z biczem znalazł się w pociągu.Gray,Erza i Happy wyciągnęli,niewiadomo skąd,tabliczki z napisami:
-10/10 -napisał Gray.
9,5/10 -napisała Erza.
Rybka -napisał Happy.
Podnieśli kciuki i powiedzieli.
-Dobry rzut.
Po chwili wszyscy znaleźli się w środku.

***

-Jesteśmy!!!-krzyknął przytomny już,Natsu.
Gildia odpowiedziała mu głośnym "Witajcie" i wszyscy wrócili do swoich zajęć.Dragneel i Lucy stali przed wejściem,a blondynka odwróciła się do drzwi.Nie umknęło to uwadze Salamandra i od razu spytał.
-Gdzie się wybierasz.
-Do domu.
-Czemu?
-Jestem zmęczona.
-Aha.A może iść z tobą?
-Nie trzeba.
-Chwila,chwila...ty masz mieszkanie!?
-No..tak...Wynajęłam go jeszcze zanim wyruszyliśmy na misje.Silly też tam jest.
-Aha..okej.
Była już na ostatnich stopniach,kiedy powiedziała coś,co usłyszał tylko Natsu.
-Dziękuje.
Salamander uśmiechnął się pod nosem.Spojrzał na swoich przyjaciół,ciesząc się,że ich ma.

***

-Ahhh...jak dobrze być w domu!-krzykła brązowooka.
-Luucyyy!!!-dało się usłyszeć z końca korytarza.
Wkrótce,Lucy leżała na ziemi.
-Silly! Ja też się cieszę,że cię widzę ale zejdź ze mnie!
-Nie zejdę!Jesteś za cieplutka.
Obie zaśmiały się,a chwile później siedziały przy stole.
-No więc..opowiadaj!
-Dobrze,dobrze.Od czego by tu zacząć.A! już wiem. No to...
Lucy nie dokończyła.Nagle wszystkie światła zgasły,a z powodu tego,że była już noc,w pokoju panowały egipskie ciemności.Przyjaciółki podniosły się z miejsc.
-Spokojnie-szepnęła białowłosa.-Go tu nie ma.
-A-ale ja..b-b-oję się..ja..spotkałam Zerefa.
-Cooo?!
-T-tak..i jak to..on?KIaaaa!!!
Lucy szybko udała się do kąta.Nie zważała na rzeczy,które potrąciła.Wzięła z łóżka kołdre i zawinęła się nią.Było jeszcze gorzej,niż jak spotkała Zerefa.Znowu wspominała wszystko.Szybko pobiegła do niej Silly.Mówiła do niej,szturchała ją ale nic to nie dawało.
-Muszę iść po Fairy Tail!
Jak powiedziała,tak zrobiła.

***

Wszyscy bawili się,a Natsu siedział przed barem.Miał dziwne przeczucie jakby coś się stało.Zignorował to jednak i zaczął pić.Po chwili,dzięki swojemu słuchowi usłyszał jak ktoś wchodzi do gildii.Była to Silly.Chciał się z nią przywitać,ale jak tylko podszedł zobaczył,że jest ona przerażona.
-Lucy..ona...znowu..światła..nie..ma-mówiła urywkami.Natsu zrozumiał tylko jedno:coś się stało Lucy.Postanowił do niej iść.Gdyby coś jej się stało..nie wybaczyłby sobie!
-Czekaj!-zatrzymaął go,białowłosa-zawołajmy jeszcze Erze i Graya!
-Dobra.-odpowiedział.
Wolał sam do niej iść,ale zamiast tego obok niego pojawili się wspomniane osoby.Po chwili byli oni w drodze do domu Lucy.
-Co się tak właściwie stało?-spytała Erza.
-Kiedy Lucy przyszła,chciałam aby opowiedziała mi o tym jak było na misji.Usiadłyśmy,a ona zaczęła opowiadać.W pewnym momencie zgasło światło.Ona panicznie boi się ciemności.Ale dzisiaj było gorzej.Do tej pory umiałam ją uspokoić,a teraz..
-Nie bój się.Jak tam dotrzemy to wszystko się ułoży.-powiedział Gray.
Wszyscy przyśpieszyli kroku.Natsu był cały zestresowany.Dlaczego ją puścił?!Nie miał czasu na wyjaśnienia,bo znalazł się pod mieszkaniem blondynki.Szybko znaleźli się w jej mieszkaniu.Na początku ich wzrok nie był przyzwyczajony do tych ciemności,ale po chwili już wszystko widzieli.Natsu kiedy tylko zobaczył Lucy,myślał,że serce przekroi mu się na pół.Nigdy ni widział,takiej kupki..strachu.Kiedy on tak stał,sparaliżowany,Gray już chciał do niej podejść.Zatrzymała go Erza.
-Czekaj.Ja pójde.
Szkarłatnowłosa podeszła do blondynki.
-Lucy..ej,Lucy?
Brązowooka zaczęła się trząść.Zasłoniła brzuch rękami.
-Nie!Proszę nie..ja nie chcę już..to..to..bolało..ja..nie chcę-wychlipała.
Erza przestraszyła się.Nie zastanawiając się szybko przytuliła przyjaciółke.
-Spokojnie.To ja-Erza.
-Er-za?-Dziewczyna szybko przytuliła się mocniej do Scarlet.Popadła w jeszcze większy płacz.Tymczasem chłopaki zacisnęli pięści.Martwili się o Lucy,ale wiedzieli,że jest w dobrych rękach.
-Jesteś zimna.Idź się lepiej połóż-szepnęła Erza.Magini Gwiezdnych Duchów wykonałą polecenie i szybko wskoczyła do łóżka.Jednak nic to nie dało i nadal trząsła się.Natsu nie zastanawiał się ani chwili.Podszedł do jej łóżka i wszedł pod kołdre.Przytulił ją,a ona odwzajemniła uścisk.Zaczął jej powtarzać.
-Spokojnie.Jestem tu..nic Ci się nie stanie..
Po chwili blondynka nie drżała,a nieco bardziej spokojni Erza,Gray i Silli oddalili się.

♥♥♥

Możecie mnie zabić,udusić,spalić,utopić lub co tylko zechcecie!
Fried- a można się trochę potorturować?
Spadaj! *kopie Frieda i widać tylko kurz* wracając..przepraszam,że rozdział wyszedł po takim czasie i do tego nijaki..Chodzi o to,że wena mi szwankuje i jakoś tam..
Chciałam tylko powiedzieć,że niewiem kiedy kolejny rozdział.A buu..jestem wściekła na siebie.Może jutro lub pojutrze coś mnie natchnie?oby..